Dwie misje katolickie prowadzone przez braci kapucynów z prowincji krakowskiej w Republice Środkowoafrykańskiej zostały zaatakowane.
Około dziesięć godzin temu br. Benedykt Pączka OFM Cap napisał na swoim profilu na Facebooku, że oddziały uzbrojonych rebeliantów z oddziałów Seleka znów jadą w stronę polskiej misji i że rozpoczyna się ewakuacja. Od tego czasu nie pojawiły się żadne nowe wiadomości. Bracia kapucyni proszą o nieustanną modlitwę.
To już kolejny atak na misję w ciągu ostatnich kilku dni. Wcześniej w miejscowości Ngoundaye uzbrojeni w broń maszynową i wyrzutnie rakiet bandyci ostrzelali budynki, zażądali też oddania telefonów i pieniędzy. Na szczęście żaden z Polaków nie został ranny. Po splądrowaniu pomieszczeń rebelianci uciekli w stronę granicy z Czadem. Chwile grozy przeżyły też polskie siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Również i one nie ucierpiały fizycznie. Poprzednią noc bracia i siostry dla bezpieczeństwa spędzili poza zabudowaniami misji, w buszu.
Mieszkańcy zaatakowanych przez Seleka wiosek schronienia szukają w misjach prowadzonych przez kapucynów, jednak i one musiały zostać ewakuowane Br. Benedykt Pączka OFM Cap. Także na misji w Bocaranga napięcie trwa – i w tym miejscu bracia kapucyni przeżyli atak rebeliantów. W wyniku ostrzału zginęły trzy osoby, kilka osób – mieszkańców okolicznych wiosek, którzy schronili się na misjach – zostało rannych. Z kolei jedna z pobliskich wiosek została doszczętnie zniszczona przez Seleka. Jej mieszkańcy – mężczyźni, kobiety i dzieci – w pośpiechu uciekali do buszu. Rebelianci cały czas prowadzili ostrzał z broni ciężkiego kalibru. Później wchodzili do pustych domów i kradli wszystko, co napotkali. Po wyjściu podpalali domy. W sumie, w wiosce liczącej 300 zabudowań, spalili 206 domów. Obrabowany został także ośrodek zdrowia. Rebelianci wyważyli drzwi, wzięli mikroskop służący do analizy próbek krwi, kilka narzędzi chirurgicznych, materace z łóżek, krzesła, fotele i lekarstwa na sumę 500 tysięcy franków CFA (ponad 3 tys. zł). Większość ludzi mieszka teraz w buszu, bojąc się, co będzie dalej.
Na misji w Bouar bracia kapucyni zrobili spis osób, które znalazły tam schronienie – jest ich ponad 10 tys. Brakuje leków, wody i żywności. Jeżeli nie będzie dostaw żywności z Kamerunu (który zamknął granice z RCA z powodu zagrożenia bezpieczeństwa), będzie jeszcze gorzej. Nie działają też telefony, które wymagają ładowania prądem, a do generatorów potrzebne jest paliwo.
Rebelianci to obcokrajowcy, pochodzący z Czadu i Sudanu, którzy od ponad roku okupują RCA. Brali udział w obaleniu panującego od 2003 r. prezydenta Francois Bozizego. Ponieważ sami muszą uzbierać sobie żołd i się utrzymać, dopuszczają się aktów przemocy. Od grudnia 2013 r. wojska francuskie otrzymały mandat ONZ w sprawie interwencji w Republice Środkowoafrykańskiej. Obecnie w RCA jest 1600 żołnierzy francuskich i ponad 3 tys. żołnierzy z Gabonu, Kamerunu, Czadu, Konga i Rwandy. Docelowo ma przyjechać 6 tys. żołnierzy (w zależności od rozwoju sytuacji). Na razie stacjonują na południu w stolicy kraju Bangui. Na północy, gdzie są misje kapucyńskie, trwa rebelia.