27 lutego krakowski sąd wysłuchał mów końcowych oskarżycieli, obrońcy i obwinionego.
Sprawa dotyczy wielkoformatowego baneru, wywieszonego w 2016 roku na krakowskich Dębnikach przez Fundację Pro - Prawo do życia. Znajdowało się na nim zdjęcie 11-tygodniowego dziecka, zamordowanego w wyniku aborcji. Billboard zachęcał do włączenia się w akcję "Zadzwoń do posła".
Podczas rozprawy w krakowskim sądzie rejonowym oskarżyciele (funkcjonariusz reprezentujący Komisariat Policji V w Krakowie oraz oskarżycielki posiłkowe) przekonywali, że obraz był zbyt drastyczny, by pokazywać go w przestrzeni publicznej. Jak podkreślali, baner wywieszony na kamienicy widziały m.in. dzieci, u których mogło to wywoływać traumatyczne przeżycia.
Oskarżyciele mówili też o tworzeniu "atmosfery emocjonalnego terroru" w sprawie aborcji. Podkreślali, że zdjęcie umieszczone na plakacie ponieważ "przedstawia zabieg aborcji tak, jak teraz praktycznie nigdy się go nie wykonuje".
Zdaniem oskarżenia wywieszenie billboardu podlega karze w myśl art. 51 par. 1 kodeksu wykroczeń, który mówi m.in. o "wybryku", który "zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym". Karą, której domagają się oskarżyciele miałoby być 5 tys. zł grzywny lub 40 godzin pracy społecznej w hospicjum perinatalnym.
- Czekamy na to, że wyrok zagwarantuje nam bezpiecznych granic debaty publicznej w naszym demokratycznym państwie - mówiła po wtorkowej rozprawie Monika Szymańska, jedna z oskarżycielek posiłkowych, związana z Partią Razem.
Obrońca obwinionego w swojej mowie końcowej przyznał, że zamieszczone zdjęcie jest drastyczne i budzi skrajne emocje. Porównał je jednak do zdjęć fotoreporterów wojennych, które także przedstawiają przemoc i śmierć.
Podkreślał, że motywacją obwinionego było jego przekonanie, że aborcja jest złem moralnym. - Można się z tym poglądem nie zgadzać, ale jest to pogląd części społeczeństwa i jako taki powinien cieszyć się ochroną prawną - podkreślał mec. Kacper Chołody z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iris.
Sam obwiniony - Adam Kulpiński z Fundacji Pro - Prawo do życia - w końcowym wystąpieniu mówił o tym, jak przebiega tzw. późna aborcja, dokonywana nawet w szóstym miesiącu ciąży. Pokazał także zdjęcia trójki dzieci, których matki - jak tłumaczył - wycofały się z decyzji o aborcji pod wpływem plakatów podobnych do tego wywieszonego w Krakowie.
Sąd odroczył wydanie wyroku, uzasadniając to zawiłością sprawy. Decyzję ma ogłosić 13 marca.