publikacja 25.04.2013 00:00
O związkach bez zobowiązań, „nowszych modelach” i ratunku w kryzysach małżeńskich z Katarzyną Wojtanowicz, mediatorem rodzinnym i wykładowcą Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, rozmawia Monika Łącka.
– Jeśli małżonkowie mówią, że są religijni, łatwiej jest im oprzeć się na wartościach i zdecydować się na pracę nad związkiem – podkreśla Katarzyna Wojtanowicz
Monika Łącka
Monika Łącka: Mediacje mogą ocalić każde małżeństwo, które stoi nad przepaścią?
Katarzyna Wojtanowicz: Nie można powiedzieć, że mediacja uratuje każde małżeństwo, ale na pewno każdemu da szansę. Szansę na spokojne zastanowienie się nad problemem, rozmowę, usłyszenie tego, co przeżywa współmałżonek, zrozumienie samego siebie i siebie nawzajem (a słyszenie i rozumienie tego, co mówi drugi człowiek, to czasem dwie różne rzeczy). Gdy jesteśmy zranieni i działają silne, negatywne emocje, łatwo zrobić krok za daleko i ulec złym podpowiedziom otoczenia: „Rozstańcie się, bo wszystko skończone, i zacznijcie nowe życie”. Nie tędy droga. Warto podjąć wysiłek i wypracować takie rozwiązanie konfliktu, które zadowoli obie strony. A gdy małżonkowie zaczynają ze sobą prawdziwie rozmawiać, zdarza się, że na nowo odkrywają radość bycia ze sobą i to, że tak naprawdę kochają się i chcą być razem. Bywa, że potem rezygnują z rozstania, czyli ucieczki przed problemem, i decydują się na trwanie w małżeństwie. Na pracę nad nim. Bo małżeństwo to nie kompromis, ale współpraca między małżonkami, szczególnie w kwestiach związanych z wychowaniem dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.