Wzorcowa forma kultu

Piotr Legutko

publikacja 27.06.2013 23:01

O peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego oraz relikwii bł. Jana Pawła II i św. Faustyny mówi bp Grzegorz Ryś.

Wzorcowa forma kultu Bp Grzegorz Ryś Henryk Przondziono /GN

Piotr Legutko: W ramach peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego odwiedził ksiądz biskup blisko sto parafii. Co tam się wydarzyło?

Bp Grzegorz Ryś: - Wszędzie widziałem bardzo duże poruszenie i wielką mobilizację. Przejawiała się ona choćby w tym, że nawiedzenie w każdej parafii było poprzedzone poważnymi przygotowaniami, najczęściej były to misje, a co najmniej rekolekcje.

Wedle świadectw proboszczów frekwencja była bardzo duża na wszystkich mszach i nabożeństwach. Często słyszałem słowa: „tylu ludzie jeszcze w naszym kościele nie widziano”. Co bardzo ważne, proboszczowie mówili o sporej liczbie osób przystępujących do sakramentów, nieraz po bardzo długiej przerwie.

Gdzie należy szukać tajemnicy tak wielkiego powodzenia peregrynacji?

- Samo orędzie Miłosierdzia Bożego jest w końcu orędziem podstawowym, syntezą tego, co się w Kościele nazywa kerygmatem. I tu zapewne należy szukać źródeł tak wielkiego poruszenia w parafiach. Orędzie, które głosiliśmy kieruje uwagę wiernych na to, co w chrześcijaństwie jest punktem wyjścia: Jezus Chrystus, który umarł i zmartwychwstał. Ostatecznie tego przecież dotyczy dar Miłosierdzia Bożego. On najgłębiej dotyka rzeczywistości ludzkiego grzechu, odpuszczania tego grzechu, powołania do świętości, usprawiedliwienia i zbawienia.

Ktoś może powiedzieć: ale to już słyszeliśmy tyle razy…

- Za każdym razem jak się głosi kerygmat, zawsze odbiór jest niezwykły! Widziałem to wielokrotnie na własne oczy. Ludzie słuchają z wielką uwaga i bardzo każde słowo przeżywają. Kiedy zastanawiam się, czym ta peregrynacja różniła się od peregrynacji kopii Obrazu Jasnogórskiego, myślę właśnie o kerygmacie. Tamto nawiedzenie parafii też było ogromnie ważne, ale ładunek treści jaki zawiera się w przesłaniu Bożego Miłosierdzia jest jednak nieporównywalny. Niby forma ta sama, ale przesłanie bardziej podstawowe.

A jakie znaczenie miał fakt, że tym razem wraz z obrazem do parafii przyjeżdżały relikwie?

- Przy kulcie relikwii często powtarza się myśl, ze w nich święci odsyłają poza siebie. I tu się pięknie ta myśl sprawdziła. Nikt podczas peregrynacji nie mówił o relikwiach świętej Faustyny czy błogosławionego Jana Pawła inaczej, jak o znaku uobecniającym świadków miłosierdzia. Pokazywały więc one poza siebie, w kierunku Jezusa Chrystusa. Bo to są świadkowie, których drogi do świętości spotykają się właśnie w tajemnicy Bożego Miłosierdzia. Można zatem powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z wzorcową formą kultu relikwii.

Często zdarzało się, że w parafiach przedłużano czas peregrynacji?

- Tak, poprzez nawiedzenie kopii obrazu w domach. Było to zresztą przewidziane w obrzędzie i wiele parafii poszło właśnie w tym kierunku. Na zakończenie peregrynacji święcono nieduże kopie obrazu Jezusa Miłosiernego i one trafiały do rodzin. To jest dobra forma przedłużenia refleksji związanej z orędziem o którym mówiliśmy. Z myślą, że owa refleksja przerodzi się w jakiś konkretny czyn, że pojawią się owoce.

Czy według wiedzy ks. biskupa już możemy powiedzieć, że się pojawiły?

- Na pewno pomocne może okazać się to, że od początku, już w założeniu peregrynacji, była mowa o tym, aby przyjrzeć się jakości dzieł charytatywnych w każdej parafii. Pamiętam, że na wizytacjach przed peregrynacją właśnie o tym rozmawiałem z radami parafialnymi. Prosiłem, by wszyscy zadali sobie pytanie: czy jest tu potrzebne ożywienie, nowy duch. Ponieważ dopiero co peregrynacja się skończyła, nikt jeszcze nie sprawdzał, czy takie poruszenie się dokonało.

Właśnie idziemy śladem obrazu po parafiach i o to pytamy

- Na pewno okaże się, że są parafie, gdzie konkretem będzie pojawienie się nowej wspólnoty czy zespołu charytatywnego, ale są też owoce trudne do pokazania. To jest właśnie owa ogromna liczba ludzi, którzy dzięki peregrynacji zmobilizowali się, by pójść do spowiedzi i przystąpić do komunii. Każdy człowiek, który się nawraca jest wielkim wydarzeniem w życiu Kościoła. I nawet dla tego jednego nawróconego warto było całej akcji się podjąć.