Jestem rozdarty, gdy myślę...

ks. Jacek Stryczek

|

Gość Krakowski 27/2013

O Kościele. Tym przez duże „K”. A dokładnie – o Kościele polskim.

Jestem rozdarty, gdy myślę...

Gdy jestem w środku, gdy rozmawiam z ludźmi Kościoła, często słyszę bardzo negatywny opis tych „innych”. Bywa, że dyskusja dotyczy wyraźnych podziałów, granic. Tego, gdzie są nasi, a gdzie są już przeciwnicy. Potem przekraczam tę niewidzialną granicę. Barierę. Niejeden raz okazuje się, że jestem w tych środowiskach pierwszym księdzem od wielu lat. I słyszę całą masę pretensji do ludzi Kościoła. Największa dotyczy księży (co dla nich równa się Kościół).

Chyba mogę sprowadzić te zarzuty do jednego: Kościół zajmuje się sobą (w domyśle – księża). Nawet, gdy chcą być w Kościele, natrafiają na mur. I właśnie o tych murach najczęściej rozmawiają. Gdy jestem z nimi, staram się ich słuchać. Chcę ich poznać. Są dla mnie wartościowi. Powiem niepatetycznie, ale praktycznie: są ludźmi. Co ciekawe, najczęstszą puentą jest marzenie, aby znowu kiedyś spotkać fajny Kościół. Naprawdę mam wrażenie, że w Polsce prawie wszyscy kibicują, by Kościołowi się udało. W każdym razie jestem rozdarty: mam w sercu ludzi z obu stron barykady. Są dla mnie ważni. Robi mi się przykro, gdy jedni mówią źle o drugich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.