O tym, jak się robiło „bezdebitowe” pismo katolickie, i o wyjściu na powierzchnię z Sylwestrem Szeferem, pierwszym redaktorem naczelnym „Listu”, rozmawia Piotr Legutko.
Ten pierwszy numeru „Listu” 30 lat temu wisiał w dominikańskiej salce – mówi Sylwester Szefer
Miłosz Kluba /GN
Piotr Legutko: 16 marca, w samo południe, będziecie świętować rocznicę ukazania się pierwszego „Listu”. A wyszedł on w dość nietypowej formie…
Sylwester Szefer: To był czas stanu wojennego i czas tuż po nim, kiedy do duszpasterstw akademickich garnęły się tłumy studentów. Grupa modlitewna, w której narodził się „List”, liczyła ponad tysiąc osób! Nazwała siebie wspólnotą „Nowe Życie”, a pierwszy numer ukazał się w formie plakatu, zawieszonego w salce dominikańskiej „Beczki”. 30 lat temu nikt nie przewidywał, że z takiej „gazetki ściennej” urodzi się prawdziwe pismo. Nawet nie dlatego, że tego nie chcieliśmy, ale to były czasy PRL, gdzie o wydawaniu prasy decydowali komuniści.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.