Mam śpiewać Jego chwałę!

Monika Łącka

publikacja 05.05.2014 21:39

Floribeth Mora Diaz, Kostarykanka uzdrowiona za wstawiennictwem św. Jana Pawła II, gościła w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.

Mam śpiewać Jego chwałę! Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że zostałam uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II - zapewnia Floribeth Mora Diaz Monika Łącka /GN

– Bożym Miłosierdziem jest wszystko to, co przytrafia nam się każdego dnia. Dla mnie namacalnym efektem działania Bożego miłosierdzia jest to, że mogę żyć i dziś tutaj z wami być. Bóg pozwolił mi żyć na nowo – mówiła Floribeth podczas spotkania z mieszkańcami Krakowa, którzy szczelnie wypełnili łagiewnicką aulę św. Jana Pawła II. Wcześniej, w bazylice Bożego Miłosierdzia, uczestniczyła w Mszy św. i codziennej Koronce do Bożego Miłosierdzia. – W Kostaryce każdego dnia o godz. 15 modlimy się odmawiając Koronkę – dla nas to oczywiste. W moim kraju jesteśmy czcicielami zarówno Bożego Miłosierdzia, jak i św. Jana Pawła II – zapewnia Kostarykanka, która do Polski przyjechała wraz z mężem i dwoma synami.

W 2011 r. Floribeth cierpiała z powodu ogromnego bólu głowy. Medyczna diagnoza: tętniak wrzecionowaty umiejscowiony w prawej części mózgu, który spowodował paraliż lewej strony ciała, nie pozostawiała złudzeń – ten przypadek był beznadziejny. Po wykonaniu wszystkich możliwych badań lekarze chcieli wykonać zabieg, który mógłby zatamować wyciek krwi do mózgu, ale okazało się, że dojście do tętniaka jest niemożliwe. Chirurgicznie nie dało się już nic zrobić. – Wysłano mnie więc do domu mówiąc, że zostało mi nie więcej niż miesiąc życia. Jednak w dniu beatyfikacji Jana Pawła II wydarzyło się coś niezwykłego. Pomimo, że zażywałam bardzo silne leki przeciwbólowe, udało mi się obudzić w środku nocy – bo z powodu dużej różnicy czasu transmisja uroczystości z Watykanu w Kostaryce była o godz. 2 w nocy – i widziałam, jak papież Benedykt XVI ogłasza ojca świętego błogosławionym. Chwilę później zasnęłam z powrotem – opowiada Floribeth.

Kiedy znowu się obudziła, była godzina 8 rano. – Wtedy, w mojej sypialni, usłyszałam głos, który mówił: „Nie lękaj się. Podnieś się!”. Byłam bardzo zdziwiona, a głos po raz drugi powtórzył wyraźnie te same słowa. Jednocześnie patrzyłam na zdjęcie Jana Pawła II, które miałam nad telewizorem. To była okładka gazety zapowiadającej beatyfikację. Słysząc głos widziałam dłonie papieża, które jakby unosiły się ze zdjęcia i pomagały mi się podnieść. Jedyną rzeczą, jaką wtedy powiedziałam, były słowa: „Tak, Panie”. Od tego dnia jestem zdrowa, a wszystko stało się po to, bym mogła chwalić i błogosławić Boga – przekonuje Kostarykanka.

Jak mówi, ludzie nie zawsze wierzą w jej opowieść. Początkowo nie wierzyli także lekarze. Musiała poczekać siedem miesięcy, by przejść kolejne badania. – Do dziś pamiętam minę lekarza, który czytał ich wyniki. Zapytałam go, co widzi na zdjęciu z rezonansu magnetycznego. Odpowiedział, że nic nie widzi, bo z medycznego punktu widzenia kobieta, która cierpiała na taką chorobę jak ja, nie miała prawa być zdrowa, ani w ogóle stać przed nim. To, co się stało, można wytłumaczyć jedynie Bożym Miłosierdziem – wspomina Floribeth prezentując wyniki badań i opinie neurologów.

Po wyjściu ze szpitala, wraz z mężem zdecydowała, że muszą dać świadectwo jej uzdrowienia. W lutym 2012 r. po powrocie z Mszy św. zaczęła więc pisać swoją historię na stronie karolwojtyla.org. – Zrobiłam to, co robiły tysiące osób. Nie myślałam, że to akurat mój przypadek zostanie wybrany przez ludzi prowadzących proces kanonizacyjny bł. Jana Pawła II. Jednak ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że zostałam uzdrowiona za wstawiennictwem ojca świętego – mówi.

Trzy miesiące później odebrała telefon z Watykanu i rozpoczął się dla niej czas szczególnej ciszy i tajemnicy – do końca wszystkich badań i przesłuchań nie mogła nic nikomu opowiadać. Jej przypadek był konsultowany przez wielu specjalistów z Kostaryki i nie tylko. Wszyscy potwierdzali, że jest zdrowa. W październiku 2012 r. poproszono ją, by przyjechała do Watykanu, do polikliniki Gemelli. Została tam przyjęta w wielkiej tajemnicy i była konsultowana przez kilkudziesięciu lekarzy, którzy do tej pory jej nie znali. Także oni wydali zaświadczenie, że w jej mózgu nie ma śladu żadnego nowotworu, a jej ciało nigdy nie było sparaliżowane. – Dowiedziałam się też, że mojemu pobytowi w klinice towarzyszył niezwykły fakt – leżałam na tym samym piętrze, w tym samym pokoju, w tym samym łóżku, w którym zawsze przyjmowany był Jan Paweł II. Zrozumiałam wtedy, że Bóg wielkimi literami pisze w moim życiu swoją książkę. Tajemnica trwała do lipca 2013 r., gdy papież Franciszek pozwolił mi mówić o uzdrowieniu. Od tej pory wiem, że jak tylko mogę, mam wykrzyczeć, jak wielki i miłosierny jest Bóg, że to w Nim mamy pokładać nadzieję – przekonuje, nie kryjąc wzruszenia Floribeth. Jak dodaje, pomagają jej w tym słowa świętego Jana Pawła II: „Otwórzcie drzwi waszych serc, dusz, Chrystusowi!”. – To moje przesłanie dla was: miejcie wiarę w sercu, a będziemy widzieć chwałę Bożą. Otwórzcie serca, a zobaczycie Jego oblicze, doświadczycie Jego łaski. A jeśli brakuje sił, to proście Go o nie i niech zawsze w naszym życiu dzieje się Jego wola – podkreśla Floribeth Mora Diaz. 

Odpowiadając na pytania krakowian, Kostarykanka opowiadała również o tym, co uzdrowienie zmieniło w życiu całej jej rodziny. – Podczas choroby nie pytałam Boga „dlaczego ja”. Po prostu Mu zaufałam. Po uzdrowieniu również nie pytałam. Wiedziałam, że odpowiedź zna Jan Paweł II. Historia, która nam się przytrafiła, sprawiła, że zmienił się plan naszych zajęć. Teraz pielgrzymujemy, by dawać świadectwo i robimy to dla Boga. Bóg dał mi nowe życie, więc nie mam prawa czuć się zmęczona. Najważniejsze jest, by na całym świecie była głoszona Jego chwała. Czuję się wezwana do tego, by śpiewać Jego chwałę i szerzyć kult św. Jana Pawła II – mówi Floribeth, a jej synowie i mąż dodają, że rodzina wykorzystuje obecnie każdą chwilę, by być razem i wspólnie dziękować Bogu za cud, jaki dla nich uczynił. – Mam dla wszystkich mężczyzn niezwykły telegram: nie czekajcie na moment, w którym ja się znalazłem. Kochajcie swoje żony, kobiety i doceniajcie je. Ja miałem to szczęście, że przeszliśmy przez chorobę Floribeth i żona nadal jest ze mną, ale nie wszystkim się to udaje. Dlatego każdego dnia proście Boga na kolanach w intencji swoich drugich połówek. Żony, módlcie się również za swoich mężczyzn – mówił mąż kobiety nazywanej w Watykanie „cudowną Kostarykanką”.

Jutro Floribeth będzie dawała świadectwo na Białych Morzach w Centrum św. Jana Pawła II (godz. 18). 7 maja w krakowskiej kurii spotka się też z kard. Stanisławem Dziwiszem, a o godz. 18 w księgarni „Matras” będzie podpisywać książkę „Uzdrowiona. Kostarykański cud Jana Pawła II”. 27 maja pojawi się również w zakopiańskim sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach (godz. 18).