Wciąż zastanawiam się nad „ranliwością” (czyli tendencją do bycia zranionym).
Czy – tak, jak łamliwość kości – ranliwość jest uwarunkowana genetycznie? Czy jedni ludzie są bardziej odporni na zranienia, a inni nie? Czy u jednych z natury goją się rany, a u innych wręcz odwrotnie? Oczywiście, wiem, że są sytuacje, w których trudno się wylizać z ran. Po prostu tak bywa w życiu, że czasami ciosy się kumulują. Czasami bywa też tak, że ktoś ma zranienia, ale wciąż żyje w jednym środowisku z ludźmi, którzy te rany zadali i dalej ranią. Dla mnie jednak jest różnica między tym, że rany jeszcze nie zdążyły się wygoić, a tym, że nie wygoją się nigdy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.