Józiu, daj mi trochę spokoju

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 27/2015

publikacja 02.07.2015 00:00

– Sądzę, że bratu zależy na tym, abyśmy w jego ojczyźnie podążali drogą nadziei, miłości i wiary. O tych trzech aspektach przecież tak dużo pisał – mówi Kazimierz Tischner w rozmowie z Janem Głąbińskim.

 Najmłodszy brat księdza profesora Kazimierz Tischner w swoim domu  w Łopusznej zapoznaje się z najnowszą książką o autorze „Etyki Solidarności” Najmłodszy brat księdza profesora Kazimierz Tischner w swoim domu w Łopusznej zapoznaje się z najnowszą książką o autorze „Etyki Solidarności”
Jan Głąbiński /Foto Gość

Jan Głąbiński: Kazimierz, najmłodszy z rodzeństwa, spełnia prośbę brata, aby jego przesłanie dalej przekazywać. Coraz to nowe pomysły, zaangażowanie znakomitych artystów, jak np. Anny Dymnej czy Jerzego Stuhra, którzy wspierają te inicjatywy. Kalendarz imprez tischnerowskich wypełniony po brzegi na wszystkie miesiące. Skąd Pan ma na to tyle siły?

Kazimierz Tischner: Sam się temu wszystkiemu dziwię. Zachodzę często do Józia na cmentarz w Łopusznej i prowadzę z nim dyskusję, a nawet proszę, żeby mi dał trochę świętego spokoju. I, co ciekawe, kiedy wracam do domu, to ktoś dzwoni z propozycją kolejnej debaty, pomysłem na książkę, koncertem. I tak jest ciągle. Sądzę, że bratu zależy na tym, abyśmy w jego ojczyźnie podążali drogą nadziei, miłości i wiary. O tych trzech aspektach przecież tak dużo pisał.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.