Radykalnie bezinteresowna miłość

Paulina Smoroń

publikacja 15.03.2016 15:58

Blisko 10 tys. gimnazjalistów z Krakowa i okolic poznawało i doświadczało dziś Bożego miłosierdzia podczas spotkania w Tauron Arenie.

Radykalnie bezinteresowna miłość Wielu uczestników spotkania rozumie sens takiego ewangelizacyjnego spotkania Paulina Smoroń /Foto Gość

Projekt "M&M" jest częścią obchodów Jubileuszu Miłosierdzia skierowanego specjalnie do uczniów z archidiecezji krakowskiej. - Miłosierdzie to pomoc Pana Boga i innych ludzi w naszym codziennym życiu, bo jeśli każdy coś od siebie da, to będzie nam o wiele lepiej - przekonywała 13-letnia Emilia. Podobne zdanie ma 13-letni Maciek: - Dla mnie to sens istnienia! Cały czas doświadczam Bożego miłosierdzia w małych rzeczach. On nade mną czuwa - wyznał.

Potrzebę takich spotkań dostrzegają również wychowawcy młodzieży, którzy we wtorek byli tam razem ze swoimi uczniami. - Warto tu przyjść z młodzieżą, bo trzeba ich inspirować. Te czasy szczególnie wymagają zaangażowania dorosłych, bo młodzież nie ma dobrych autorytetów. Wśród nich jest wiele dobrych osób, tylko trzeba wskazać im drogę, którą mogą potem pójść - tłumaczył Damian Maj, opiekun jednej z grup.

Już na samym początku spotkania uczniów powitał kard. Stanisław Dziwisz. - Wy jesteście młodzi, ale wrażliwi na biedę, nędzę i choroby. Zobaczcie, czy między wami nie ma młodych ludzi, którzy potrzebują naszej miłości - zachęcał. - Dzisiaj otwieracie się na tę łaskę miłosierdzia, na tę miłość od Boga Ojca wysłużoną przez Jezusa Chrystusa. Przyszliście tutaj, żeby ożywić waszą wiarę, dlatego warto się skupić i spotkać Pana Boga, Jego miłość i Jezusa Chrystusa, który jest wśród nas - tłumaczył kard. Dziwisz i życzył, aby nikt z tego spotkania nie wyszedł smutny.

Tego dnia pokazano młodym przypowieść o miłosiernym Samarytaninie na 4 sposoby: na początku wytańczył ją zespół "Soul 'n' Flow". Następnie, poprzez swoje świadectwo opowiedział ją Krzysztof Demczuk, lider wspólnoty Metanoia. Następnie odczytano fragment Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 10, 25-37), a na koniec opowiadał o nim również bp Ryś. 

- Ja się ogromnie cieszę każdym z was, a najbardziej cieszę się takimi, którzy nie wiedzą do końca czemu tu przyszli! Najistotniejsze jest to, że Jezus chce dziś tu z wami poważnie rozmawiać - mówił do gimnazjalistów. Zauważył też, że nieraz jest w nas takie poczucie, że życie w zgodzie z wiarą i z Bogiem nie jest takim życiem, jakiego byśmy chcieli. Przestrzegł jednak, że takie myślenie prowadzi nas do upadku. - Już niżej się nie da - mówił.

Nawiązał również do fragmentu, kiedy kapłan i lewita idąc ze świątyni, przeszli obok umierającego człowieka i nawet się przy nim nie zatrzymali. Zauważył, że w nich też nie ma życia. - Ja się bardzo łatwo odnajduję w tych dwóch - wyznał. - To jest moja historia i może być też wasza. To znaczy, że jestem chodzącym kłamstwem, bo moja sutanna, moje bycie przy Bogu jest deklaracją w stosunku do was, że kiedy będziecie leżeli, to do was podejdę, że was opatrzę. I może się okazać, że będę się modlił godzinami, a was nie zauważę - mówił gimnazjalistom.

Dodał również, że w tej przypowieści jedynym, który żyje, jest Samarytanin, który udzielił pomocy pobitemu mężczyźnie. Jednak najważniejsze wg bp. Rysia jest to, iż to właśnie on pomógł człowiekowi, o którym wiedział jedynie, że jest jego wrogiem. Wszystko dlatego, że nienawiść między Samarytanami i Żydami (do czasów Jezusa) trwała 7 wieków. - Dla tego wroga drze swoje ubranie, wydaje na niego swoje pieniądze, przerywa podróż żeby się nim zająć, oddaje go pod opiekę - to jest radykalnie bezinteresowna miłość wobec wroga - tłumaczył bp Ryś.

Wyjaśnił im też, że jeśli odnajdują się w tym pobitym człowieku, kapłanie lub w lewicie, to najważniejsze jest, by spotkali Samarytanina, którym jest Jezus Chrystus. - On jedyny jest w stanie pochylić się nad każdym z nas, zalać w nas każdą ranę swoją krwią po to, żeby nas uzdolnić do miłości takiej, jaka jest w Nim - do tej miłości, której wy wszyscy pragniecie - przekonywał.

- Wszyscy chcielibyśmy tak kochać, tylko jesteśmy nieraz w życiu poharatani - tłumaczył i dodał, że wszystko w życiu jest możliwe, a najbardziej to, że dziś wśród zebranych w Tauron Arenie był Jezus, który jest dobrym Samarytaninem i każdego z obecnych wziął na swoje ręce. Wytłumaczył też, że by nauczyć się takiej bezinteresownej miłości musimy pozwolić Jezusowi pochylić się nad nami, nad każdą naszą raną i pozwolić Mu się kochać.

Tego dnia do TAURON Areny Kraków ściągnięto też Boże posiłki: do dyspozycji młodych było 100 spowiedników, 80 wstawienników, a czuwało nad nimi 200 wolontariuszy. Jutro z kolei wkroczy tam młodzież ponadgimnazjalna, by słuchać i doświadczać Bożego Miłosierdzia.

Czytaj również: