Stał się pierwszy cud, ale walka trwa

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 01.02.2017 12:43

Sześcioletni Patryk z Dobczyc może wygrać z wyjątkowo ciężkim przypadkiem glejaka mózgu, bo dzięki hojności ogromnej liczby ludzi na jego leczenie w USA w kilka tygodni udało się zebrać ponad milion złotych!

Stał się pierwszy cud, ale walka trwa Patryk to sześciolatek o mądrości dorosłego człowieka - rozumie wszystko, co się dzieje, i czeka na lot do USA, by tam powalczyć o zdrowie Archiwum Patryka Galii

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni każdemu, kto włączył się w akcję. Nie sądziliśmy, że uda się zebrać tak dużą kwotę, ale okazało się, że Patryk wyzwolił w ludziach ogromne pokłady dobra - mówi Agnieszka Stasik, wychowawczyni Patryka Galii z Przedszkola Samorządowego nr 1 w Dobczycach oraz współzałożycielka komitetu społecznego, który organizuje pomoc dla chłopca.

Dodaje jednak, że akcja nie zwalnia, bo choć pieniądze na podstawowe leczenie już są i Patryk za ocean poleci 18 lutego (w szpitalu musi być 20 lutego), to nie wiadomo, jaka kwota będzie jeszcze potrzebna po drodze - konieczne mogą być bowiem dodatkowe badania, dłuższy pobyt, a potem jeszcze rehabilitacja.

Z sukcesu cieszą się też rodzice Patryka, a on sam już odlicza dni do wylotu. Choć ma zaledwie 6 lat (urodziny świętował 29 stycznia, gdy okazało się, że na kontach dwóch fundacji jest już wymarzona kwota), to życiową mądrością i dojrzałością mógłby podzielić się z nie jednym dorosłym. Wie, jak dużo już przeszedł i jak wiele jeszcze przed nim, ale ma wolę walki i rozpiera go radość z tego, że dostał szansę na wygraną.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy podczas rutynowego badania wzroku pielęgniarka zasłoniła Patrykowi prawe oko. Okazało się, że lewym nie jest w stanie poradzić sobie z rozpoznaniem obrazka. Okulista skierował więc chłopca do centrum okulistycznego w Katowicach, gdzie padła straszna diagnoza: glejak nerwu wzrokowego. Guz miał już 9 centymetrów! Nawet lekarze byli przerażeni jego wielkością i nie wiedzieli, jak to możliwe, że Patryk wygląda na okaz zdrowia. Samo to, że żył z takim "gościem" w głowie, uznali za cud.

Pierwszą operację w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach przeszedł w marcu 2015 roku. Drugą - guz zaczął bowiem odrastać - w kwietniu 2016 r. Niestety, jesienią choroba znów zaczęła atakować, a lekarze powiedzieli, że została już tylko chemia. Na to jednak rodzice nie chcieli się zgodzić, bo ciężkie leczenie nie dawało gwarancji na sukces, a wiązało się z wyniszczeniem organizmu dziecka. Szukając ratunku, dowiedzieli się natomiast o prototerapii, która wtedy w Polsce nie była dostępna. Wysłali więc dokumenty do USA, a lekarz, z którym został nawiązany kontakt, odpisał, że przypadek wymaga konsultacji, bo jest nietypowy. Ale da się go wyleczyć z szansami szacowanymi na 90 proc.

Problem pojawił się, gdy z USA przyszedł kosztorys leczenia: 271 tys. USD, czyli blisko 1,2 mln zł. Kwota astronomiczna. Rodzice Patryka zdecydowali się więc poprosić o pomoc. W ten sposób ruszyła zbiórka pieniędzy na www.siepomaga.pl, a chłopiec trafili pod opiekę fundacji "Wygrajmy siebie". Akcję trzeba było jednak nagłośnić. Tu do akcji wkroczyli najpierw przyjaciele i znajomi, a potem całe morze ludzi, na czele z Jerzym Dudkiem czy zespołem Zakopower. Na kolejne zbiórki pieniędzy zapraszali też proboszczowie z dekanatu Myślenice.

- Gdy wraz z koleżankami poszłyśmy odwiedzić Patryka dzień przed Wigilią, zobaczyłyśmy, że to już nie jest to dziecko, które znamy. Nie powiedział do nas ani słowa, tylko się przytulał. Pomyślałyśmy, że coś z tym trzeba zrobić i jakoś mu pomóc, bo rodzice sami tego nie udźwigną - wspomina Agnieszka Stasik.

Najpierw pojawiła się więc myśl, by założyć komitet i stanąć z puszkami przed którymś z kościołów. Na to potrzebna była jednak zgoda z ministerstwa. Gdy urzędnicze sprawy udało się pokonać, machina ruszyła i sprawczynie zamieszania z niedowierzaniem patrzyły, że pieniędzy przybywa w niesamowitym tempie. - Stał się cud - nie ma wątpliwości Paweł Piwowarczyk, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dobczycach, który na rzecz leczenia chłopca organizuje bieg Piątka dla Patryka.

- Zaczęło się od naszego małego przedszkola, a okazało się, że w niewielkiej dobczyckiej społeczności drzemie wielka siła i inicjatyw charytatywnych wciąż przybywa. Gdy leczenie Patryka zostanie z sukcesem zakończone, to wszystkie niewykorzystane pieniądze przekażemy na rzecz innej potrzebującej osoby z powiatu myślenickiego - zapowiada Agnieszka Stasik.

W najbliższym czasie oprócz biegu dla Patryka zorganizowane zostaną też walentynkowy rajd, maraton zumby, kolejne zbiórki przy kościołach oraz wielki charytatywny bal, na który bilety rozeszły się jak świeże bułeczki.

Warto dodać, że przez cały czas rodzice i bliscy Patryka zawierzają jego zdrowie i życie Bogu, wierząc, że Opatrzność cały czas czuwa nad chłopcem. W końcu, gdyby było inaczej, to nie udało się osiągnąć tego, co jeszcze niedawno wydawało się być nierealne.

Szczegóły akcji można znaleźć na profilu "Patryk z Dobczyc walczy o życie" na Facebooku.