Reżyser „miał pomysła”

Bogdan Gancarz

|

Gość Krakowski 08/2017

publikacja 23.02.2017 00:00

Wystawione 11 lutego „Wyzwolenie” Radosława Rychcika jest nieudaną próbą nawiązania do dramatu, w którym 114 lat temu ze sceny przy pl. Świętego Ducha rzucono w twarz Polaków bardzo gorzkie, lecz oczyszczające słowa.

Początkowa scena w klasie szkolnej należy do najmniej dziwacznych w całym przedstawieniu. Początkowa scena w klasie szkolnej należy do najmniej dziwacznych w całym przedstawieniu.
Bogdan Gancarz /Foto Gość

Reżyser, przygotowując swój twór sceniczny, zastanawiał się – jak sam przyznaje: „Co właściwie znaczy wyzwalać? Przywrócić wolność, niezależność? Uwolnić z czegoś krepującego ruchy, spowodować nagłe uzewnętrznienie się? Pozbyć się jakichś cech, uczuć?”. Niestety, miał przy tym pomysły lub – ujmując dosadniej słowami Ferdka Kiepskiego z serialu „Świat według Kiepskich” – „miał pomysła” i urządził dramatowi „teksańską masakrę piłą mechaniczną”.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.