Bóg nie jest "cudomatem"

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 29.10.2017 18:11

Na huragan najlepsza jest… literatura! Choć nad Krakowem szaleje orkan "Grzegorz", to nie odstraszył on fanów słowa pisanego od wyjścia z domu. Targi książki przeżyły dziś prawdziwe oblężenie.

Bóg nie jest "cudomatem" O tym, dlaczego bez modlitwy można się udusić, dyskutowali s. Małgorzata Chmielewska i Szymon Hołownia Monika Łącka /Foto Gość

Halę Kraków "Expo" każdego dnia (począwszy od czwartku) odwiedzało coraz to więcej osób, jednak niedziela okazała się dniem kulminacyjnym. Wczesnym popołudniem trudno było przejść między stoiskami, gdzie najmłodsi przeglądali książki pełne bajek, układali klocki lub pod okiem mistrza kaligrafii (Grzegorza Barasińskiego) próbowali w pięknym stylu napisać swoje imię. Dorośli kolekcjonowali z kolei autografy autorów ulubionych książek, robili sobie z nimi zdjęcia i korzystali z możliwości zamienienia choćby tylko kilku zdań. Niektórzy z zafascynowaniem przyglądali się też prawdziwym perełkom wydanym przez Dom Emisyjny "Manuscriptum". Obok potężnych ksiąg, mieniących się niezwykłym blaskiem, trudno było przejść obojętnie.

- Wszystkie dzieła, które wydajemy, mają ręcznie wykonaną oprawę jubilerską, pokrytą złotem i wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Jesteśmy też jedynym wydawnictwem posiadającym prawa do stworzenia faksymile oryginalnego rękopisu dzieła Mikołaja Kopernika - opowiadali pracownicy "Manuscriptum", prezentując to dzieło, jak również Złotą Biblię Papieską zawierającą komentarze autorstwa Jana Pawła II.

W niedzielę, jak na dzień Pański przystało, na targach można było dużo i owocnie porozmawiać o sprawach Bożych. Wydawnictwo WAM zaprosiło bowiem czytelników na dwa ciekawe spotkania. Podczas pierwszego s. Małgorzata Chmielewska i Szymon Hołownia rozmawiali o tym, dlaczego świat nadaje się do remontu, oraz o narzędziach (poście, jałmużnie i modlitwie), które w tym remoncie mogą pomóc. Na drugim spotkaniu Katarzyna Olubińska opowiadała z kolei o kulisach powstania jej książki "Bóg w wielkim mieście".

- Post nie polega na tym, żeby nie jeść mięsa w piątki. On ma przypominać o miłości i być jej wyrazem. Znam ludzi, którzy w piątki jedzą mniej, a zaoszczędzone pieniądze przekazują potrzebującym. Możemy też w piątki nie iść do pubu, ale do hospicjum, by poczytać komuś książkę, bo miłość polega na dzieleniu się z drugim człowiekiem, a to jest odwrotnością konsumpcjonizmu - tłumaczyła s. Chmielewska.

Zarówno ona, jak i Szymon Hołownia przekonywali też, że modlitwa jest do życia niezbędnie potrzebna, i że bez niej można się po prostu udusić.

- Praca z bezdomnymi nie zawsze jest fajna, dlatego trzeba wiedzieć, po co i dla Kogo się to robi. Trzeba trzymać Chrystusa pod rękę i widzieć Go w tych biedakach. Nie mogę więc iść do nich bez modlitwy, ale nie chodzi o klepanie Różańca, tylko o rozmowę z Bogiem. Bez tego trudno byłoby czyścić komuś ranę - aż do kości i opatrywać gnijącego człowieka - mówiła s. Małgorzata.

- Podobne doświadczenia wyniosłem z pobytów w Afryce i dlatego wiem, że ta modlitwa nie może być krótka, ale musi trwać co najmniej pół godziny dziennie, a najlepiej żeby była nieustanna, przeradzająca się w ciągłe myślenie o Bogu - zauważył S. Hołownia, dodając, że poważnym błędem, który popełnia wiele osób, jest traktowanie Boga jak "cudomatu", który powinien spełniać każde nasze życzenie.

- A On wie, czego nam najbardziej potrzeba, dlatego modląc się, nie musimy niczego udawać, tylko mamy budować relację z Bogiem, z którym kiedyś spotkamy się twarzą w twarz. Głupio wtedy będzie startować od zera - mówił Hołownia.

S. Chmielewska wzruszyła też słuchaczy, opowiadając o tym, jak kiedyś dała pewnej osobie ostatni kawałek chleba, choć miała wątpliwości, co da innym ludziom. Kilka chwil później piekarz przywiózł do prowadzonego przez nią domu cały samochód pieczywa. - Nie miałam wątpliwości, że Bóg mówił mi wtedy: "Widzisz, idiotko, do kogo to wszystko należy?". Jemu chodzi bowiem o to, żebyśmy wyszli ze strefy komfortu i kalkulacji do strefy zaufania, bo Bóg jest wierny w swoich obietnicach. A my często boimy się chodzić z Nim po wodzie - podkreślała s. Chmielewska.

Warto dodać, że na tych, którzy na targi przyszli głodni, na kilku stoiskach prezentujących książki kulinarne czekały niespodzianki w postaci degustacji - można było spróbować m.in. przystawki z wędzonego łososia oraz ciasta bakaliowego zrobionego z… białego grochu.