Operacje bez znieczulenia

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 48/2017

publikacja 30.11.2017 00:00

– Współczesny świat kłamie, że aborcja cofa czas i wymazuje fakt, iż zostało się matką. Prawda jest taka, że jest się nią nadal, tyle tylko, że dziecka martwego – przekonuje s. Małgorzata Słomka, szarytka pracująca z kobietami, które zabiły swoje dziecko.

	– Podczas rekolekcji cierpię i płaczę razem z ich uczestniczkami, a potem cieszę się,  gdy odjeżdżają, czując, że jest im lżej na duszy – mówi s. Małgorzata Słomka. – Podczas rekolekcji cierpię i płaczę razem z ich uczestniczkami, a potem cieszę się, gdy odjeżdżają, czując, że jest im lżej na duszy – mówi s. Małgorzata Słomka.
Monika Łącka /Foto Gość

O sobie mówi, że nie jest specjalistką od problemu aborcji ani psychologiem. Jest natomiast świadkiem. Od 2,5 roku w Piwnicznej-Zdroju prowadzi rekolekcje dla kobiet, które dokonały aborcji. Wcześniej przez 10 lat posługiwała na misjach w Magadanie, na terenach dawnych łagrów sowieckich. Spotkała tam ludzi, którzy przeszli przez piekło na ziemi.

Przychodziły też ateistki

– Pewnej niedzieli, gdy z siostrami zasiadałyśmy do obiadu, posługujący tam również ks. Michael zaczął płakać. „Musimy coś zrobić dla kobiet cierpiących z powodu aborcji, bo dłużej nie mogę już ich spowiadać” – powiedział, a jego łzy kapały wprost do zupy. Chodziło o to, że one wciąż wracały do wydarzeń sprzed lat i zastanawiały się, kim teraz mogłyby być ich dzieci – wspomina s. Słomka.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.