Brat Waluś, perła albertynów

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 49/2017

publikacja 07.12.2017 00:00

Z Podhala wyruszył w poszukiwaniu pracy do Krakowa. Znalazł ją u boku św. Brata Alberta i stał się jego pierwszym pomocnikiem. O ich przyjaźni pisał nawet Stefan Żeromski.

Pierwsza obsada Pustelni Brata Alberta na Kalatówkach. Wśród braci był Wojciech Leja, czyli brat Witalis (pierwszy z lewej u góry). Pierwsza obsada Pustelni Brata Alberta na Kalatówkach. Wśród braci był Wojciech Leja, czyli brat Witalis (pierwszy z lewej u góry).
reprodukcje Jan Głąbiński /Foto Gość

W Krakowie, nie mając gdzie przenocować, trafił do ogrzewalni, którą opiekował się Brat Albert. Zobaczył wtedy ogrom nędzy i ogrom pracy, jakie na swoje barki wziął szary zakonnik w zgrzebnym habicie. Z kolei Adam Chmielowski szybko zauważył olbrzymie dobro, które było w sercu mieszkańca Podczerwonego. Wojciech Leja stanął razem z nim do pracy wśród biedaków – opowiada o początkach tej niezwykłej znajomości Julian Klamerus, nauczyciel w Liceum Plastycznym im. Antoniego Kenara w Zakopanem i przewodnik górski. – Zachodząc na cmentarz na Pęksowym Brzyzku, zawsze przystaję na modlitwie przy grobie braci albertynów. W skromnej mogile spoczywa brat Witalis, bo takie imię zakonne przyjął Wojciech – dodaje.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.