– Każdy, kto choć raz poczuł powiew wiatru na wysokości 3 (i więcej) tysięcy metrów, usłyszał szczęk pękającego lodowca i nieprawdopodobną ciszę, ten wie, że jest blisko Boga – mówi Piotr Pogon, alpinista bez jednego płuca, który... rodził się już pięć razy.
Ekstremalne wyprawy to specjalność Piotra, który 23 maja chce wyruszyć na Mount McKinley i prosi o mocne wsparcie modlitewne. Na zdjęciu na szczycie Kilimandżaro.
Archiwum Piotra Pogona
Urodził się w 1967 r. Drugie życie dostał, mając 16 lat, gdy po raz pierwszy przyszło mu się zmierzyć z nowotworem. Potem rak wracał jeszcze trzy razy – w 1991 r., 2004 r. i w 2015 r. Dziś Piotr śmieje się, że Ktoś w niebie daje mu bonusy w postaci „kolejnego życia”, wypełnionego w dodatku niebanalnymi przygodami. – Ale jedno wiem na pewno: jeśli choć na chwilę odwrócę się od Boga, upadam – mówi Piotr.
Nie poddam się!
Fascynację sportem w małym Piotrusiu zaszczepił tata. – Dziś ma ponad 80 lat i dzień bez gimnastyki jest dla niego dniem straconym – mówi Piotr. Od najmłodszych lat trenował więc piłkę nożną i lekką atletykę, jeździł na nartach i grał w hokeja. Nagle przyszedł cios: „przeziębienie”, z którym wrócił z obozu harcerskiego w Tatrach, okazało się guzem wielkości śliwki, ulokowanym głęboko w krtani.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.