Dał się kształtować Miłości

ps /archidiecezja krakowska /mł

publikacja 25.12.2017 22:11

Mszą św. w kościele św. Katarzyny 25 grudnia zakończył się w archidiecezji krakowskiej Rok św. Brata Alberta.

Dał się kształtować Miłości Po Mszy św. metropolita modlił się w kaplicy śmierci św. Brata Alberta i odwiedził poświęcone mu muzeum Joanna Adamik /archidiecezja krakowska

W swej homilii, w przypadającą dziś 101. rocznicę śmierci Adama Chmielowskiego, abp Marek Jędraszewski przypomniał, że Bóg nieustannie przychodzi do każdego pokolenia i bywa, że jest przez ludzi odrzucany. - Bywa jednak i tak, że są ci, którzy Boże słowo przyjmują i naraz dokonuje się w nich przedziwna przemiana. Otrzymują moc, aby stali się Bożymi dziećmi, bo to są ci, którzy w imię Boga się narodzili - mówił metropolita, abp Marek Jędraszewski.

Do takich osób należy św. Brat Albert Chmielowski, który przyjął Chrystusa, Boga-Człowieka. - Całe jego dojrzałe życie świadczy o tym, jaką moc otrzymał od Boga - zauważył arcybiskup, dodając, że Adam Chmielowski, malując obraz "Ecce Homo", przedstawił postać Syna Bożego, zmaltretowanego biczowaniem, ukoronowaniem, który dla zbawienia ludzi oddał siebie za nich.

- Malując ten obraz, odnajdywał prawdę o miłości nieskończonej Boga do człowieka, a jednocześnie pozwalał, żeby ta miłość coraz bardziej wkraczała w jego wnętrze, opanowywała jego serce, przemieniała go od wewnątrz. Malując, dawał się kształtować miłości i zrozumiał, że jego posłannictwem jest odtąd nie tylko kochać Boga całym sercem, ze wszystkich sił, całą swoją duszą, oddając wszystko dla Boga... Adam Chmielowski zrozumiał również, że ta nieskończona miłość Boga każe mu iść do tych, których ówczesny świat nazwał wyrzutkami i ludźmi marginesu. - Co więcej - miał się stać jednym z nich po to, aby przywrócić im Boży obraz i Boże podobieństwo. W jakiejś mierze w tym jego posłannictwie, które z bólem odkrywał i które go kosztowało, odzwierciedlał losy Jednorodzonego Syna Bożego, który dlatego zstąpił na świat, aby nas uczynić na powrót Bożymi dziećmi. On też zstąpił z wysokości swego artystycznego parnasu do dna ówczesnej krakowskiej nędzy po to, by jej nadać na nowo kształt szlachetności Boskiego oblicza, by przywrócić jej podobieństwo i obraz Najwyższego - mówił pasterz Kościoła krakowskiego.

Podczas Eucharystii wierni dziękowali Bogu zarówno za Brata Alberta, jak i za tych wszystkich, którzy poszli drogą wyznaczoną przez niego, bo "oni także z Boga się narodzili i uwierzyli. Oni też, dzięki swej wierze, otrzymali moc, aby stać się Bożymi dziećmi".

Prosił również, aby takich ludzi nie zabrakło w przyszłości.