Sfinks i Spiderman biegli ulicami Krakowa

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 31.12.2017 16:18

W tym wyjątkowym biegu bardziej od wyniku liczy się pomysł na śmieszny strój. Na trasie pojawiły się więc puzzle i klocki Lego, załoga wioślarska, smogojad, a nawet Sfinks ze swoją rodziną mumii.

Sfinks i Spiderman biegli ulicami Krakowa Sfinksa biegającego po ulicach miasta w towarzystwie mumii Kraków jeszcze nie widział! Monika Łącka /Foto Gośc

Podczas 14. Krakowskiego Biegu Sylwestrowego nie zabrakło też Spidermana z żoną - Królewną Śnieżką i dziećmi: Spidermanem juniorem i małą królewną, pszczelarza z ulem pełnym bzyczących pszczół, panny młodej, clownów, wesołych świnek oraz strażaków w pełnym umundurowaniu.

- Jesteśmy tu po to, żeby się dobrze bawić, a jeśli przy okazji uda się pokonać dystans z dobrym czasem, to zabawa będzie podwójnie udana. Bieg jest też naszą coroczną rozgrzewką przed sylwestrową nocą, bo skoro teraz wystarczy nam sił, to i później nie może być inaczej - przekonywała Ania, która na linii startu ustawiła się razem z koleżankami.

Większego znaczenia nie miał też wiek uczestników imprezy, której sława obiegła już całą Polskę - pod Wawel w Sylwestra przyjeżdżają bowiem biegacze-amatorzy i zawodowcy z całej Polski. Najmłodsi biegną zawsze siedząc w wózkach pchanych przez niezmordowanych rodziców, a najstarsi udowadniają, że uprawiać sport można mając nawet siedemdziesiąt i więcej lat. Warunek jest tylko jeden - w zdrowym ciele trzeba mieć zdrowego ducha i uśmiechać się do każdego dnia, czerpiąc z niego pełnymi garściami.

Na śmiałków (w sumie zgłosiło się ich ponad 2 tysiące!) tradycyjnie czekały dwa dystanse - "Smocza piątka" (5 kilometrów) i "Radosna dziesiątka" (10 kilometrów). Na tym krótszym nie pierwszy już raz najszybszy okazał się Adam Czerwiński, a tuż za nim na metę wpadł Patryk Marmon. Wśród kobiet zwyciężyła Sandra Michalak, która bieg ukończyła jako 14. Z kolei dystans 10 km z najlepszym czasem pokonał Krzysztof Bodurka. Wśród kobiet najszybsza była natomiast Agnieszka Yarokhau.

Warto dodać, że na mecie zadość stało się też pięknej tradycji zaręczyn: przy aplauzie publiczności Marcin poprosił bowiem o rękę Anię.

Całkowity dochód z biegu zasili konto Fundacji Schola Cordis, działającej przy kierowanej przez prof. Janusza Skalskiego Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu. Zgodnie z kilkuletnią już tradycją profesor też zagrzewał uczestników biegu do wysiłku tłumacząc, że pieniądze zostaną przeznaczone na zakup specjalistycznego sprzętu niezbędnego do ratowania małych serc. Ten sprzęt co jakiś czas się zużywa, a budżet szpitala nie zawsze może udźwignąć tak duże wydatki. Bo to, co lecznica dostaje z Ministerstwa Zdrowia, ledwie wystarcza na zakup leków i bieżące wydatki.

Dzięki wsparciu sponsorów na uczestników imprezy, którzy się przebrali, na mecie czekała buteleczka szampana, a każda z kobiet dostawała różę. Wszyscy otrzymali też pamiątkowe, symboliczne medale, a później mogli uzupełnić spalone kalorie pałaszując pyszny żurek.