Taka bratnia pomoc

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 02/2018

publikacja 11.01.2018 00:00

Swoją niedawną podróż z Polski do Australii Kazimiera Musielak zapamięta na długo. Pochodząca ze Skomielnej Białej góralka zabrała ze sobą kroplę krwi św. Jana Pawła II i patenę, której używał.

Zapakowany i zabezpieczony relikwiarz został umieszczony w luku bagażowym, a relikwie z dokumentami  – w bagażu podręcznym. Zapakowany i zabezpieczony relikwiarz został umieszczony w luku bagażowym, a relikwie z dokumentami – w bagażu podręcznym.
Jan Głąbiński /Foto Gość

Pamiętam, jak ksiądz proboszcz Grzegorz Gaweł w naszej polskiej parafii w Adelajdzie pytał, czy ktoś będzie przypadkiem wracał do Polski w styczniu, bo trzeba zabrać małą przesyłkę z Krakowa. Nie sądziłam, że to akurat będę ja i że będzie chodzić o relikwie św. Jana Pawła II – wspomina ze wzruszeniem pani Kazimiera. Relikwiarz odebrała od ks. Ryszarda Gawła, proboszcza parafii w Zaskalu koło Ludźmierza. Duchowny jest bratem ks. Grzegorza, chrystusowca, który pełni posługę kapłańską w Australii. – To taka bratnia pomoc – mówi ks. Ryszard. Kapłani pochodzą z parafii Wieprz k. Andrychowa (kiedyś należącej do archidiecezji krakowskiej). Początki polskiej emigracji w Australii sięgają nawet 1844 roku, kiedy to do Adelajdy przypłynęła grupa osób w ramach Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym. Założyła ona polską osadę, która istnieje do dziś – Polish Hill River. – Co ciekawe, tym samym statkiem przypłynęli Niemcy. Chcieli współpracować z Polakami i osiedlić się w tej samej okolicy. – Polacy odmówili i powiedzieli, że pójdą sto kilometrów dalej, a wiary nie zmienią – opowiada ks. Grzegorz.

Dostępne jest 29% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.