Zmarł portrecista krakowskich ulic

Nie żyje Jan Rogóż, znany dziennikarz i pisarz. Był powszechnie ceniony i lubiany.

Zmarł w niedzielę 22 czerwca w wieku 67 lat. W krakowskim środowisku dziennikarskim ceniono go za wiedzę oraz umiejętności fachowe, a lubiany był za uczynność i barwne, pouczające gawędy.

Z wykształcenia był prawnikiem, lecz od kilkudziesięciu lat uprawiał z powodzeniem dziennikarstwo. Fach poznał na wylot. Nie tylko pisał teksty. Przez 10 lat był redaktorem technicznym "Tygodnika Powszechnego". Wbrew skromnej nazwie, była to ważna funkcja. W czasach, gdy nie było jeszcze ułatwiającego pracę składu elektronicznego, lecz ołowiowy "gorący skład", redaktor techniczny musiał się często namęczyć, by ułożyć sensownie na kolumnie gazety teksty i fotografie dostarczone przez autorów.

"To nie były jedyne trudności, z którymi żeśmy się borykali. Liczne ingerencje cenzury powodowały, że trzeba się było mocno gimnastykować, aby wypełnić miejsca po śladach nożyczek cenzorskich" - wspominał J. Rogóż.

Od 1980 r. czynnie wspierał "Solidarność". Był m.in. współredaktorem wydawanych przez związek "Wiadomości Krakowskich". Pisywał następnie do czasopism wydawanych w podziemiu w czasach stanu wojennego.

Zakochany w przeszłości Krakowa, przez wiele lat publikował na łamach "Dziennika Polskiego", "Krakowa", "Forum Dziennikarzy" barwne opowieści na ten temat. "Opowieści niekiedy tragiczne, czasem zabawne, ale zawsze prawdziwe, skłaniające do refleksji, dzięki którym łatwiej zrozumieć historię tego miasta i jego mieszkańców" - tak określał je autor. Jeden z jego najlepszych tekstów, poświęcony krakowskim kwestarzom i jałmużnikom, ukazał się na łamach krakowskiego GN.

Dzień powszedni krakowian minionych epok J. Rogóż wskrzeszał na podstawie roczników prasy, pamiętników, kronik i dokumentów archiwalnych. Swoje teksty, publikowane na łamach prasy, zbierał następnie w kolejne tomy publikowane nakładem własnego Wydawnictwa "Radamsa". Ukazały się: "Na krakowskim CK bruku", "Kryminalny Kraków", "Krakowskie 4 pory roku", wreszcie "Młodsza panna do zimnej kuchni, czyli zdarzyło się w Krakowie".

Czegóż tam nie ma! I o pątnictwie narodowym, słynnych krakowskich pogrzebach, weteranach powstań, zabawach krakowian i nękających ich plagach. Autor powyciągał z łamów dawnej prasy smakowite informacje i anegdoty, okraszając je fotografiami oraz reprodukcjami dawnych reklam prasowych, będących kopalnią wiadomości. Idąc dobrze wyasfaltowaną ul. Franciszkańską, nie pamiętamy, że jeszcze w połowie XIX w. była tu błotna topiel, w której - jak pisał poeta Władysław Ludwik Anczyc - "utonęło dziecię lat 3 miesięcy 7 mające". Był to jedynie żart mający pokazać opłakany stan krakowskich ulic. Pieśń "dziadowska" głosiła wówczas: "O, Krakowie! Dumny grodzie/ powiedz, czy to się tak godzi/ chcesz królewską być stolicą,/ kiedy błoto na ulicach".

Czytając inseraty zamieszczone w książkach J. Rogoża, można tylko ubolewać, że przy ul. Szewskiej 4 nie ma już zakładu fryzjerskiego "pod firmą Stefan Korczowski", gdyż "urządzony został w ten sposób, że każdy z P.T. Panów golących się stale w zakładzie otrzyma wszystkie do golenia i czesania przybory, które będą zamknięte w osobnych na ten cel przeznaczonych szufladach, li-tylko dla własnego użytku. Klucze od szuflad oddane będą do rąk każdego z P.P. Abonentów".

Autor przypomniał też, że Leon Stępowski, sławny aktor krakowski, przyjaciel Wyspiańskiego, uczył dobrej dykcji. "Jąkanie, zacinanie się, seplenienie itp. oducza za pomocą własnej metody artysta dramatyczny teatru krakowskiego" - polecał swoje usługi.

Dużą popularnością cieszyły się wśród czytelników bardzo dobrze udokumentowane "Portrety ulic", publikowany na łamach miesięcznika "Kraków" cykl bogato ilustrowanych artykułów J. Rogóża o poszczególnych ulicach i placach podwawelskiego grodu. Ujawnił tam wiele nieznanych powszechnie informacji. Szykował się do zebrania swoich "Portretów" w książce.

Pogrzeb Jana Rogoża odbędzie się w piątek 27 czerwca o godz. 9 na cmentarzu Podgórskim w Krakowie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..