Salezjańskie Misterium Męki Pańskiej. W tym roku to musical przejdź do galerii

- Naszą pracę nad spektaklem można porównać do drogocennego olejku wylanego na stopy Jezusa - mówi reżyser Marcin Kobierski.

W tegorocznym przedstawieniu bierze udział 35 kleryków oraz 6 osób świeckich ze wspólnoty Ziemia Boga (są 3 role żeńskie z podwójną obsadą). Marcin Kobierski (na co dzień aktor krakowskiego Teatru "Bagatela") salezjańskie misterium reżyseruje już po raz 9. Z tego powodu co roku stara się szukać w nim nowych wątków i pokazywać dobrze znane wszystkim sceny w świeży, a nawet w nieco zaskakujący sposób. W tym roku postawił na pionierski pomysł: misterium stało się musicalem. Pomysł narodził się już jakiś czas temu, ale musiał dojrzeć, a przypieczętowała go… liturgia ubiegłorocznej Wielkiej Soboty, która tradycyjnie obfituje w śpiew. M. Kobierski uczestniczył w niej poprzez transmisję on line i widział wtedy, który z kleryków potrafi dobrze śpiewać. W kolejnych miesiącach napisał kilkanaście piosenek, dając nowe życie utworom, które znał z uwielbień prowadzonych przez różne wspólnoty. W końcu, jesienią, odsłonił karty i rozdał role. - Robiąc to nigdy jednak nie kieruje się tylko swoim "widzi mi się", ale zawsze zdaję się też na podpowiedzi Ducha Świętego. Proszę więc aktorów, by później każdy z nich zapytał Boga, dlaczego akurat on ma grać Jezusa, Judasza czy Piotra i zastanowił się, co te postacie chcą mu powiedzieć - zastrzega.

Co ważne, planując misterium zauważył, że od wielu miesięcy, w związku z pandemią, żyjemy w lęku i jesteśmy otoczeni cierpieniem oraz tematem śmierci. - Postanowiłem się z tym rozprawić. Chciałem przypomnieć widzom, że życie tutaj się nie kończy, pomóc im na nowo uwierzyć w życie wieczne i dać nadzieję, że prowadzą do niego męka i cierpienie Chrystusa - tłumaczy.

Efekt jest taki, że w tym roku cierpienie w spektaklu nie jest tak bardzo wyeksponowane. W przedstawieniu pojawił się też ważny i aktualny temat zmagania się z żałobą oraz z trudnymi, egzystencjalnymi pytaniami, a napięcie rozładowuje nie tylko muzyka, ale również elementy humorystyczne zgrabnie wplecione w sceny ukazujące m.in. przyjaźń Jezusa z Marią, Martą i Łazarzem.

- Z jednej strony rola Łazarza pozwoliła mi na nowo odkryć ludzkie cechy Jezusa: miał rodzinę, z którą się przyjaźnił, lubił tam odpoczywać od zgiełku, dbał o te relacje. To zachęca, byśmy i my szukali chwil z bliskimi, a nade wszystko, byśmy potrafili usiąść przy Jezusie (na adoracji), rozmawiać z Nim i budować prostą, serdeczną, przyjacielską relację - zauważa kl. Jacek Banasiuk. To nie wszystko. W chwili śmierci Jezusa na krzyżu Łazarz śpiewa bowiem przejmującą piosenkę, w której wyznaje swoją wiarę w to, że w krwawych ranach Jezusa jest jego zdrowie i życie. - To podwójnie mocne doświadczenie, bo jako Łazarz uświadamiam sobie, że Jezus wiedział, iż idąc wskrzesić mnie, ryzykuje swoje życie. Rozumiał, że to jest niejako transakcja "życie za życie", bo ten cud doprowadzi faryzeuszy do wściekłości i przyspieszy wydanie na niego wyroku. Jako współczesny człowiek dostrzegam z kolei, że Jezus darzy nas wszystkich tak wielką przyjaźnią, że nawet życie za nas oddaje, byśmy mogli mieć życie wieczne - dodaje J. Banasiuk.

W ten weekend na salezjańskiej scenie trwają premierowe pokazy misterium. Kiedy odbędą się kolejne przedstawienia? Zależy to od aktualnej sytuacji epidemicznej. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.seminarium.sdb.org.pl/misterium. Tam też można dokonywać rezerwacji terminów spektakli (obecnie na listę rezerwową).


O misterium napiszemy więcej w "Gościu Krakowskim" w numerze na 28 lutego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..