Być jak św. Franciszek

Emilia i Marek Nogajowie od lat są zafascynowani Biedaczyną z Asyżu. - On inspiruje ludzi na wszystkich kontynentach i przyciąga do siebie - przekonują. Wiedzą, co mówią.

Pani Emilia jest emerytowaną nauczycielką, jej mąż Marek - wychowawcą w więzieniu, również na emeryturze. Ona w duchowości św. Franciszka z Asyżu była wychowana od dzieciństwa, on poznał franciszkański styl życia, gdy spotkał przyszłą żonę. - Pokazałam mu wspólnotę, żeby wiedział, z kim się zadaje! - śmieje się przełożona narodowa Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.

Mieszkają w miejscowości, gdzie jest klasztor franciszkański. Rodzice Emilii chodzili tam na Msze św., a mama była tercjarką. To pod jej wpływem Emilia stopniowo dojrzewała do decyzji o wejściu na drogę śladami asyskiego Brata. Formację u tercjarzy rozpoczęła w wieku 20 lat. Św. Franciszek urzekł ją prostotą i pokorą. - Coś zaiskrzyło - opowiada. W 1980 roku złożyła profesję wieczystą, a w 1998 roku trafiła do Rady Narodowej FZŚ. Przełożoną narodową jest od dwóch lat.

Marek Nogaj początkowo był sceptyczny. "Kto to może zachować? Jak można tak żyć?" - pytał, gdy zapoznał się z regułą tercjarzy franciszkańskich. Przypatrywał się jednak życiu wspólnoty, jeździł z Emilią na rekolekcje, chodził na spotkania. - Żona do niczego mnie nie zmuszała - zarzeka się dzisiaj. Pojechali kiedyś na pielgrzymkę śladami św. Franciszka do Włoch. Natchnienie od Ducha Świętego przyszło w Porcjunkuli. Po 26 latach towarzyszenia żonie Marek zrozumiał, że to również jego droga. - Uznali mi długoletni postulat, który odbyłem w małżeństwie, o wiele cięższy niż normalny - śmieje się mężczyzna. Potem były śluby wieczyste, a dziś Marek jest zastępcą przełożonej wspólnoty. - Ktoś go kiedyś porównał do św. Józefa, który mało mówi, stoi w cieniu, ale jest wielkim wsparciem - mówi o nim Emilia.

- Fascynuje mnie dobroć św. Franciszka, to, jak lgnął do ludzi, że oddawał im wszystko, co miał. Brzmi naiwnie ? Może, ale takie jest życie - przekonuje jej mąż. Przepracował 28 lat w więziennictwie jako wychowawca. - Miałem najgorszych pod opieką, ale podejście do drugiego człowieka z dobrocią i otwartością przynosi owoce - wspomina. Jak podkreśla, resocjalizacja to trudny proces, ale łagodność i cierpliwość zmieniały skazanych.

- Oni nie rozmawiają ze sobą językiem łagodności, ale gdy się do nich mówi po ludzku, to i oni potrafią po ludzku przemówić - śmieje się były więzienny wychowawca. Jaki miał na nich sposób? - Trzeba widzieć w każdym człowieka, nie skazańca, który kogoś zabił, obrabował, pobił. Nie patrzyłem, za co siedzą. Najważniejsze było dla mnie, żeby coś w nich obudzić, zarazić serdecznością - wyjaśnia.

Życzliwe i cierpliwe podejście do drugiego człowieka sprawdzało się także w nauczycielskiej pracy Emilii. - Czasem jestem zmęczona, ale myślę sobie: co by św. Franciszek na to powiedział? I siły wracają, żeby drugi człowiek nie czuł się odrzucony i zapomniany. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy i nie zawsze wychodzi tak, jak się chce, ale duchowość św. Franciszka pomaga w pracy, w rodzinie, w codzienności - podkreśla.

Jej uczniowie zawsze powtarzali, że ma w sobie dużo spokoju i cierpliwości. Przez 36 lat pracy w szkole nie miała konfliktów ani z młodymi ludźmi, ani z rodzicami czy innymi nauczycielami. - Uczniowie oczywiście sprawiają problemy wychowawcze, młodość ma swoje prawa, ale potrafiliśmy zawsze to rozwiązać. Ufali mi - dodaje. 

Biedaczyna z Asyżu uspokaja, otwiera, uczy radzenia sobie z nerwami i stresem. 

Jako tercjarze franciszkańscy spotykają ludzi różnych języków, ras i kultur. Byli na kilku kapitułach generalnych: w Rzymie, w Asyżu, w Sao Paulo, w Budapeszcie. - Św. Franciszek wciąż inspiruje ludzi na wszystkich kontynentach i przyciąga ich do siebie. Mówimy różnymi językami, ale łączy nas wszystkich język radości, pokoju i franciszkańskiego dobra - opowiadają.

- Ktoś może powiedzieć, że to slogany, jednak takie jest nasze życie - komentuje Marek. - A ono nie składa się z wielkich akcji, ale z drobiazgów, z chwil, decyzji, spotkań z ludźmi - dodaje jego żona.


O Franciszkańskim Zakonie Świeckich, który w tym roku obchodzi 800-lecie istnienia, więcej w "Gościu Krakowskim" nr 41 na 17 października.

« 1 »