Dom Ronalda McDonalda. – Gdy koczowałam przy łóżku wnuka, modliłam się, żebym mogła być w tym domu. I jestem! Chwała Bogu za ludzi, którzy tu o nas dbają – cieszy się pani Teresa, babcia 16-letniego Kuby.
Chłopiec usłyszał 27 października diagnozę: ostra białaczka szpikowa. Od tego dnia Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu stał się drugim domem dla niego i jego najbliższych. – Potrzebuje naszej obecności – mówi pani Teresa i przekonuje, że tego, co rodzinie chorych dzieci daje Dom Ronalda McDondalda, nie da się ująć w żadne słowa. – U Kuby spędziłam właśnie cały dzień i całą noc. Cudownie, że mogłam tu przyjść, umyć się, przespać. Uśmiecham się, piję kawę i na chwilę zapominam o problemach – dodaje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.