Krakowianie żyjący w niecce Wisły przyzwyczaili się już do negatywnych, depresyjnych skutków niżów atmosferycznych. Teraz przyjdzie im się zmierzyć z takimiż skutkami niżu demograficznego.
Na pierwszy ogień poszły krakowskie uczelnie wyższe. Po złotych żniwach początku bieżącego wieku, gdy na studia wkraczały roczniki wyżu demograficznego lat 80. XX w. (w 2004 r. na jedno miejsce na kierunku turystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego było 34 chętnych!), teraz szeregi kandydatów do studiowania przerzedzają się z powodów biologicznych. Na razie wielkie, renomowane uczelnie nie odczuwają tego bardzo mocno. Dla tych mniejszych zmniejszanie liczby studentów przyniesie jednak katastrofalne skutki ekonomiczne. Nie tylko zresztą dla nich. Mniej studentów pod Wawelem to mniej pieniędzy również w kieszeniach krakowian wynajmujących mieszkania żakom, kasach właścicieli sklepów i barów dostarczających im pożywienia, wreszcie mniej na koncie krakowskiego MPK, gdyż studenci masowo kupują bilety miesięczne. Negatywne skutki niżu demograficznego zaczynają być również odczuwalne w szkolnictwie krakowskim na niższych szczeblach (naturalne „zanikanie” szkół podstawowych na niektórych osiedlach, redukcje etatów). Podobnie może być również wkrótce na rynku pracy. Co prawda, metropolie zawsze „zasysają” sporo chętnych do pracy, ale przy zmniejszającej się liczbie młodych pracowników i zwiększającej konkurencji metropolii warszawskiej czy katowickiej, krakowskie firmy zaczną odczuwać kłopoty kadrowe.
Pozostaje więc przywołać znaną anegdotę z niezapomnianym śp. biskupem Albinem Małysiakiem w roli głównej. – Kochani! W naszej ojczyźnie rodzi się coraz mniej dzieci. Bierzmy się do roboty! – zaapelował z emfazą w trakcie jednego z kazań, ku lekkiemu rozbawieniu słuchaczy. No, ale rzeczywiście nie pozostaje nic innego, jak brać się do pozytywnej demograficznej roboty. Tyle tylko, że – jak obliczył niedawno Janusz Korwin-Mikke – nawet gdyby od dziś zaczęło się rodzić znacznie więcej dzieci niż teraz, skutki tego dla gospodarki byłyby odczuwalne dopiero za ok. 20 lat.