Niektórzy publicyści strzelają do kard. Stanisława Dziwisza jak do tarczy. Ostatnie strzały padły z „Gazety Wyborczej” stawiającej metropolicie absurdalne zarzuty, które tak naprawdę są kolejnym dowodem złej woli jej dziennikarzy.
Są tacy publicyści, na których zawsze można liczyć wtedy, gdy ma się wydarzyć coś wielkiego w wymiarze duchowym. Właśnie wtedy przystępują do dzieła. I bynajmniej nie po to, aby przygotować grunt pod oczekiwane wydarzenie, ale po to, aby zrobić wszystko, co tylko można, by przestawić ludzkie myślenie na inne tory. W tego typu logikę wpisuje się tekst Małgorzaty Skowrońskiej, opublikowany w poniedziałkowej krakowskiej „Gazecie Wyborczej”.
Kilka dni przed ewangelizacją Krakowa autorka publikuje tekst mający na celu, już po raz kolejny, podważyć autorytet kard. Stanisława Dziwisza. Posługuje się w tym celu retoryką rodem wziętą z najgorszych czasów PRL. Jej zdaniem, największym „grzechem” kardynała jest „sojusz z toruńskimi mediami”, czyli w domyśle z o. Rydzykiem. W tonie wypowiedzi można wyczytać, że to po prostu skandal, że kard. Dziwisz brata się ojcem dyrektorem. A przecież dziennikarze „Gazety Wyborczej” wylali już morze atramentu, aby do głów ludzi wsączyć przekaz, że ojciec Rydzyk to wielkie zło i zagrożenie dla demokracji, a może nawet dla naszego państwa. Więc kto brata się z takim człowiekiem, sam jest zagrożeniem. Dlatego, zadaniem pani M. Skowrońskiej, wina kardynała Dziwisza bezdyskusyjne polega na tym, że popiera TV Trwam i Radio Maryja. W odpowiedzi na taką tezę rodzi się pytanie: a kogo ma popierać? "Gazetę Wyborczą"? Pewnie chętnie by to uczynił, gdyby na jej łamach publikowane były teksty stające w obronie życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci; broniące wartości rodziny i nierozerwalności małżeństwa mężczyzny i kobiety; pokazujące, jak bardzo Bóg nas kocha i jak chce być blisko człowieka w rzeczywistości sakramentalnej. Ale wiadomo, że w "GW" takie teksty nigdy się nie pojawią, co najwyżej będą głosem w dyskusji, i to od razu przysypanym (dla „równowagi”) opiniami stu „autorytetów”, którzy myślą zupełnie przeciwnie. Więc dlaczego dziwi panią redaktor, że kardynał dziękuje „toruńskim mediom” za przekaz treści religijnych? Przecież inne stacje telewizyjne – nawet te publiczne – nie poświęcają nawet minuty uwagi na to, czego naucza papież przy okazji ważnych wydarzeń. Nie rozumiem też oburzenia pani redaktor na to, że kard. Dziwisz poparł marsze w obronie krzyża oraz dla Życia i Rodziny, organizowane w sobotę i niedzielę w Nowym Targu i Krakowie.
A kogo ma poprzeć? Chyba nie wrześniowy marsz ateistów, który odbył się w Krakowie, czy pikietę zwolenników aborcji? Kardynał Dziwisz – czego nie chce dostrzec publicystka „GW” – opowiada się niezmiennie za tymi wartościami, które są wpisane w nauczanie Kościoła, który niesie przez wieki to, co Bóg objawił ludzkości. Jednak, aby to odkryć, trzeba być w środku wspólnoty Kościoła. Jest prosta zasada, że obserwacja wnętrza przez dziurkę od klucza jest mocno zawężona i wybiórcza. Pani redaktor zdaje się przeczyć sama sobie. Bo z jednej strony pisze, że od kogoś, kto rządzi jedną z najważniejszych archidiecezji w Polsce, „wymaga się niezłomnych zasad”, by w dalszej części zdania napisać, że wymaga się też "umiejętności dostrzegania różnorodności świata”. W takim myśleniu nie ma logiki. Między „niezłomnością” a „dostrzeganiem” nie ma związku skutkowego. Przecież jeśli ktoś chce być wierny swojemu małżonkowi, nie będzie pozwalał sobie na zdradę tylko dlatego, że dostrzegł „różnorodność postaw” swoich kolegów w odniesieniu do wierności małżeńskiej. Niezłomne zasady właśnie są takimi dlatego, że nie można ich zmienić pod wpływem różnorodności poglądów otoczenia. I tego na pewno kard. Dziwisz nauczył się od bł. Jana Pawła II, z którym ma chyba w dalszym ciągu dobry kontakt. A nie wszyscy go mają, bo z Janem Pawłem II rozmawia się na modlitwie przed Bogiem, na kolanach.
W tekście pojawiły też inne stwierdzenia rodem z PRL. W tamtych czasach też usiłowali niektórzy wbić klin pomiędzy kard. Stefana Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyłę. Teraz chce się pokazać, że jest „otwarty” na świat bp Grzegorz Ryś i zamknięty w twierdzy kard. Stanisław Dziwisz, który nawet nic nie zrobił, by poprzeć ewangelizację Krakowa. Myli się pani. Kardynał mocno popiera wydarzenie firmowane przez bp. Grzegorza Rysia. Sam słyszałem, jak mówił do wszystkich kapłanów przy okazji dni katechetycznych, aby wsparli to dzieło.