Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Dach na sto lat

80 metrów sześc. drewna i ponad 16 ton miedzianej blachy o grubości 6 mm – tyle potrzeba, by odnowić dach bazyliki Świętej Trójcy w Krakowie. – To najważniejsze zlecenie w moim życiu – przyznaje kierujący pracami Antoni Karpierz.

W krakowskim klasztorze dominikanów remonty trwają w kilku miejscach. Odnawiane są krużganki, wejście do bazyliki, mur od strony Plant i kamienica przy ul. Dominikańskiej. Końca dobiega również remont dachu kościoła. O. Paweł Kozacki OP mówi, że terminy prac zbiegły się z różnych względów.

Część remontów była zaplanowana dużo wcześniej, wykonanie niektórych właśnie teraz narzucają przyznane granty – z Unii Europejskiej czy Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
Remont dachu był po prostu koniecznością. – Poszycie zaczęło przeciekać, trzeba było je naprawić, by uniknąć konieczności osuszania i odgrzybiania wnętrza bazyliki – wyjaśnia przeor Konwentu Świętej Trójcy. – Przez dwa lata składaliśmy wnioski do wszystkich możliwych instytucji, ale na nowy dach pieniędzy nie dostaliśmy. Dlatego trwający remont obejmuje tylko jego część. W przyszłym roku dominikanie ponownie złożą wniosek o dofinansowanie. – Lubimy trudne dachy, w Krakowie często realizujemy projekty, których inne firmy się wystraszyły – mówi Antoni Karpierz z firmy „Gont”. Wyjaśnia, że w przypadku bazyliki dużym utrudnieniem był brak możliwości postawienia rusztowania przymocowanego do muru kościoła. Udało się jednak postawić inne, stabilne, które jest wygodne i – jak podkreśla inżynier – przede wszystkim bezpieczne dla pracujących na nim ludzi. Gdy wchodzimy na dach, opowiada o doskonałym wykonaniu jego szkieletu. – Całość zrobiona jest zgodnie z regułami sztuki, bez użycia gwoździ. No i materiał, którego możemy tylko pozazdrościć – tłumaczy. Choć konstrukcja ma już ponad 150 lat, nie wymaga wiele pracy. Wymieniane jest przede wszystkim poszycie. – Dzisiaj musimy stosować drewno impregnowane, które jest bardziej odporne na ogień czy ataki robaków, ale jakością i tak nie dorównuje temu wykorzystywanemu w XIX wieku – wyjaśnia inżynier. Wtedy wybierano drzewa rosnące od strony północnej, które rosną wolniej i ich drewno jest gęstsze. Ścinano je zimą lub wczesną wiosną, kiedy soki nie krążą w pełni. Dzięki temu belki w tak dobrym stanie przetrwały tyle lat i będą trwać dalej. Większość z nich nie będzie bowiem wymieniana. Przeciskając się między elementami konstrukcji, wchodzimy coraz wyżej. – Taka okazja zdarza się raz na ponad 100 lat – mówi mój przewodnik. Na tzw. świadku, czyli niewielkiej tabliczce umieszczonej podczas poprzedniego remontu na dachu, zaznaczony był rok 1903. Jeszcze tylko przejście przez wąski okrągły otwór i znajdujemy się na samym szczycie. Najwyższym punktem dachu jest sygnaturka, czyli wieżyczka, z której rozlega się dźwięk dzwonu zwołującego wiernych na nabożeństwa. Widok na Stare Miasto zapiera dech w piersiach. Sygnaturka również będzie odnowiona, a wraz z nią krzyż i znajdująca się pod nim kula. Przy tej okazji – już za kilka dni – dowiemy się, co schowano w niej podczas poprzedniego remontu. Później trafią tam pamiątki naszych czasów. Kiedy otworzą ją potomni? Ile wytrzyma wyremontowany dach? Antoni Karpierz zapewnia, że dokładnie kontroluje używane materiały i o ich trwałość jest spokojny: – Niech wytrzyma choć 100 lat – śmieje się.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy