W ostatni weekend pseudokibice Wisły i Cracovii znowu dali o sobie znać. Wprawdzie tym razem nikt nie został zabity, nikogo dotkliwie nie pobito, ale jest coś, co musi niepokoić. Zachowanie, które jest dowodem chorej nienawiści.
Chodzi o to, co działo się na stadionach obydwu krakowskich klubów, i to w trakcie meczu, w którym nie one nie rywalizowały ze sobą. W piątek Wisła grała u siebie z Lechem Poznań, w ramach rozgrywek ekstraklasy, zaś Cracovia w sobotę na własnym stadionie podejmowała Sandecję Nowy Sącz, a ich mecz toczył się w ramach rozgrywek pierwszej ligi. To jednak nie miało znaczenia dla pseudokibiców Wisły i Cracovii. Jeden i drugi mecz zakłóciły skandaliczne ekscesy.
Na początku drugiej połowy meczu Wisła–Lech na trybunach pojawił się wielki transparent, zawierający obelgę godzącą w lokalnego rywala - Cracovię. Fani „Białej Gwiazdy" odpalili także znaczną ilość środków pirotechnicznych, których część wylądowała na płycie boiska. Mecz został przerwany na 6 minut.
Z kolei fanatyczni zwolennicy Cracovii podczas spotkania z Sandecją rozwinęli ogromną „sektorówkę” z hasłem „Witaj Darku w naszym garnku", nawiązującym do zabójstwa jednego z kibiców Wisły. Odpalili też dużą ilość środków pirotechnicznych, wśród których były m.in. świece dymne i śpiewali wulgarne piosenki obrażające lokalnych rywali. Sędzia przerwał mecz na kwadrans, ponieważ nad boiskiem unosił się dym.
Zastanawia mnie, co siedzi w głowach tych przeważnie młodych ludzi. Dlaczego jest w nich tyle nienawiści i pogardy? Ktoś może powiedzieć, upraszczając sprawę, że to ludzie pozbawieni ludzkich uczuć, i dlatego zdolni nawet do okrucieństwa. Ale to chyba nie do końca prawda, bo ci sami ludzi potrafią żyć w przyjaźni z fanami zaprzyjaźnionych klubów. Więc może nie są całkowicie zdegenerowani. Pytanie niezmiernie ważne dotyczy genezy nienawiści. Może kiedyś została ona w nich zaszczepiona w jakiejś sytuacji i jest ciągle podsycana? A mechanizm może być stosunkowo prosty. Zauważmy, jeśli kilkunastoletni człowiek idzie na mecz swojej drużyny i słucha wulgarnych przyśpiewek okrzyków, odnoszących się do klubu którego nie lubi, to działa na niego psychoza tłumu i powoli podświadomie koduje się w nim, że i on taki musi być. Wtedy ci drudzy, jawią się dla niego tylko jako jacyś „oni”, czyli istoty wręcz pozbawione ludzkich praw. I tutaj jest sedno sprawy. Nienawiść zawsze prowadzi do pragnienia niszczenia tego, kogo się nienawidzi. Wtedy odwet rodzi odwet, pobicie – pobicie, śmierć – śmierć.
Co robić, by to zmienić? Może cała energia klubów i stróżów prawa powinna iść najpierw w tym kierunku, aby do maksimum ograniczać epatowanie nienawiścią na stadionach poprzez wulgarne przyśpiewki i okrzyki, a także banery i transparenty? W tym kierunku powinny iść zmiany w regulaminie rozgrywek, pozwalające za naganne zachowanie kibiców (w tym wywieszanie nieodpowiednich banerów i „sektorówek”) zamknąć stadion (nie tylko jeden sektor) na jeden, dwa lub nawet na więcej meczów. Pytanie, czy są w klubach ludzie, którym na tym zależy i nie brakuje determinacji, by tego dokonać. A powinno zależeć, bo im mniej chamstwa na trybunach, tym więcej może być kibiców na stadionach. Bo przecież wcale nie chodzi o to, by zamilkł doping, ale o to, by wspierał zawodników, „dodawał im skrzydeł” i nagradzał za wspaniałe zagrania.