I wszystko jasne. Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego, zostaje na stanowisku. Koniec wojenki, do roboty!
Niedziela 13 stycznia 2013 r. okazała się dla niego dniem bardzo szczęśliwym. – Od razu bierzemy się do pracy – mówił tuż po ogłoszeniu wyników nieoficjalnych. I ma rację! W stolicy polskich Tatr jest naprawdę bardzo dużo do zrobienia. Ot, weźmy choćby pod uwagę punkt bardzo reprezentacyjny dla miasta, czyli dworce kolejowy i autobusowy. Oba mogłyby z powodzeniem służyć młodzieży szkolnej jako przykład budynków pamiętających jeszcze czasy Polski Ludowej. Kolejne zadanie to budowa hali koncertowej z prawdziwego zdarzenia. Ileż to jeszcze razy przyjdzie nam oglądać koncerty, np. w ramach Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich, w ohydnym namiocie, gdzie w czasie deszczu słychać każdą niemal kroplę, a kiedy jest upał, wewnątrz panuje straszna duchota?
Drodzy zakopiańscy samorządowcy! Pora skończyć wasze wojenki (one trochę kosztują – patrz koszty referendum), nieco poskromić swoje ambicje i wziąć się naprawdę ostro do pracy! Oby tylko nie była to praca polegająca na kolejnym przeszkadzaniu sobie nawzajem. Wiadomo, że burmistrz bez większości w Radzie Miasta nie przeprowadzi potrzebnych zmian. Choć trzeba przyznać opozycyjnym radnym, że mieli odwagę doprowadzić krytykę burmistrza do granic, jakie wyznacza demokracja. W ilu to gminach radni nie są w stanie złego słowa powiedzieć na włodarza? – A, bo mi nie do na drogę. Nie bedem go krytykował. Głosujem, jako chce – mówi jeden z radnych, ale nie zakopiański. I czy na tym ma polegać demokracja, ta na niższym szczeblu? Chyba nie. Stąd słowa opozycji wobec burmistrza o lekcji demokracji są jak najbardziej na miejscu.