Jazz i krzyż

Jazzowa muzyka w wykonaniu zespołu Marcin Banaszek Trio, a z nią rozważania stacji Drogi Krzyżowej. Usłyszeliśmy je wczoraj w kaplicy Męki Pańskiej u ojców franciszkanów. Koncert odbył się w ramach projektu „W Roku Wiary Muzyką i Słowem”.

Jak na koncert jazzowy sceneria zupełnie normalna. Żadnych półmroków, niebieskich świateł i tłumów publiczności. Wręcz chłodno i kameralnie. „Lament nad drogą krzyża naszego Pana” poprzedziła przeszywająca cisza. Potem do kaplicy weszli zakonnicy w kapturach niosący krzyż i świece.

Ascetyczna atmosfera nastroiła do słów ojca Jacka Wojtowicza. „To lament nad twoim i moim życiem, wołanie do Boga. Miał być koniec świata, ale go nie było. Życie idzie dalej”. A człowiek pyta o swoje dzisiaj. „Kto stawia pytania, ten ma nadzieję, zadaję je dzisiaj tobie, kimkolwiek jesteś”, mówił ojciec Wojtowicz.

Gdy wybrzmiewały słowa kolejnych rozważań, nie trzeba było kolejnych. Wystarczała muzyka, która była ich genialnym dopełnieniem. Z ciszy wyłaniały się refleksyjnie dźwięki fortepianu. Potem zwykle włączało się głębokie, czasem niepokojące, czasem dramatyczne brzmienie kontrabasu. Całość dopełniał rytm dzięki momentami szeleszczącej, a momentami uderzającej perkusji.

Uderzały też emocje zawarte w następujących po sobie współbrzmieniach, połączone z wyrafinowaną improwizacją. To zasługa twórców i wykonawców muzyki, Marcina Banaszka, Wojciecha Szwugiera oraz Dominika Stankiewicza. Są absolwentami krakowskiej Akademii Muzycznej, z którą współpracują franciszkanie.

I uderzały proste, ale głębokie jak ta muzyka, słowa: o tym, że czasem mały gest może w kimś niewierzący zasiać niepokój; o łączeniu pracy, nauki, zmywania naczyń z miłością do Chrystusa. O tym, że czasem, gdy gasną uniesienia religijne może zaniknąć wiara. Również o tym, że każdy jest komuś potrzebny, chce być, bo inaczej nasza wiara nie miałaby sensu.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..