Pamiętano o żołnierzach wyklętych nie tylko w poświęconym im dniu. Obchody ku ich czci odbywały się zarówno przedtem, jak i potem.
Małopolskie obchody ku czci żołnierzy wyklętych przybrały różnorodne formy. Zarówno przed 1 marca, Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, jak i po nim odbywały się wystawy, koncerty, projekcje filmów, konkursy, modlitwy, spotkania, przemarsze. To Kraków – pomimo że na innych terenach Polski działały znaczniejsze oddziały powojennego podziemia niepodległościowego – stał się nieformalną polską stolicą pamięci o żołnierzach wyklętych.
Tu środowiska kombatanckie i niepodległościowe, jeszcze w czasach komunistycznych, starały się pamiętać o nich, tu pod redakcją Andrzeja Zagórskiego, a potem Janusza Kurtyki wychodziły „Zeszyty Historyczne WiN”. Tutejszy oddział Instytutu Pamięci Narodowej przyczynił się do pogłębienia badań nad zbrojnym oporem przeciw komunizmowi, tu działa Muzeum Armii Krajowej noszące imię jednego z głównych „wyklętych” gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Tu wreszcie, w parku Jordana, przy popiersiach tych zamordowanych przez komunistów, którzy nie mają własnego grobu – gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”, gen. Emila Fieldorfa „Nila”, rotmistrza Witolda Pileckiego i Danuty Siedzikówny „Inki” – jest miejsce oddawania im czci.
Trzeba przy tym mocno zaakcentować obywatelski charakter tegorocznych obchodów pamięci tych, którzy po wojnie stawiali opór komunistom. Współorganizatorami były organizacje i stowarzyszenia społeczne, wiele setek osób, wśród których było sporo młodzieży. I nikt nie zaganiał ich do udziału siłą.
Do tego wszystkiego dochodziły różnorodne, często bardzo nowoczesne sposoby wyrażenia pamięci o „wyklętych”. Przykładem jest choćby współorganizowany przez Stowarzyszenie Passionart koncert „Waszej pamięci, żołnierze wyklęci”, gdzie tradycyjne formy muzyczne połączono z atrakcyjnym dla młodzieży melorecytacyjnym rapem.
Małopolanie nie zawiedli. Różnorodne imprezy upamiętniające tych, którzy po 1945 r. – tak, jak Danuta Siedzikówna „Inka” – „zachowali się jak trzeba”, odbywały się nie tylko w Krakowie, lecz także w innych miejscowościach naszego regionu.
Warto podkreślić, że wszystkie uroczystości odbywały się z udziałem żołnierzy Wojska Polskiego. Było to symbolicznym wyrazem uznania, że „wyklęci” niegdyś i mordowani przez komunistów nie są już „bandziorami”, lecz żołnierzami polskimi, których pamięć należy uczcić oddaniem honorów wojskowych. Wojsko nie „odfajkowało” przy tym swoich obowiązków wysłaniem wart honorowych pod dowództwem oficerów o niskich stopniach. Wszędzie widać było oddającego honory i przemawiającego mądrze dowódcę stacjonującego w Krakowie 2. Korpusu Zmechanizowanego – gen. dyw. Jerzego Biziewskiego.