W Instytucie Nauk o Środowisku UJ doszło do zakażenia pracowników groźnym wirusem. Prof. Paweł Koteja podkreśla jednak, że sytuacja jest już opanowana.
Rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Pilitowska podczas konferencji prasowej zapewniała, że uczelnia pozostaje w kontakcie ze służbami weterynaryjnymi oraz sanepidem. Dodaje, że przebieg choroby u pracowników był bardzo łagodny: - Większość z nich nie wiedziała nawet, że byli chorzy, ponieważ nie mieli żadnych objawów – wyjaśnia.
Wirus, którym zakażone były nornice badane w instytucie, u ludzi zazwyczaj wywołuje objawy podobne do grypy. W cięższych przypadkach może jednak wywołać gorączkę krwotoczną, podczas której występuje krwawienie z nerek.
Prof.Paweł Koteja, kierownik Zespołu Fizjologii Ewolucyjnej, który prowadzi badania tłumaczy, że hodowla nornic rudych jest elementem ważnego projektu badawczego, mającego pogłębić wiedzę o ewolucji adaptacyjnej. Dlatego – choć początkowo brano to pod uwagę, zrezygnowano z likwidacji całej hodowli. Okazało się, że zakażone wirusem matki nie przekazują go potomstwu. Młode są natomiast wyposażone w przeciwciała, które skutecznie bronią je przed infekcją. Rozpoczęto więc namnażanie nowych pokoleń nornic oraz stopniowe usuwanie zarażonych osobników. Wirus ma zostać w ten sposób całkowicie usunięty z hodowli najpóźniej do połowy kwietnia.
Zwierzęta trafiły także do nowych, specjalnie zakupionych, klatek, wyposażonych w oddzielne systemy wentylacyjne. – Jeśli nawet któreś ze zwierząt przejmie wirusa, to nie przeniesie go na kolejne osobniki – zapewnia prof. Koteja.
Wprowadzono także obostrzenia dotyczące pracy z nornicami, takie jak obowiązek używania podczas maseczek z filtrami przeciwwirusowymi oraz ograniczony dostęp do laboratorium. Obecnie pracują w nim tylko osoby, które przeszły już chorobę i posiadają w swoich organizmach odpowiednie przeciwciała. – Są one praktycznie całkowicie odporne na ponowne zakażenie – podkreśla prof. Paweł Koteja. Pozostali pracownicy zostali powiadomieni o zaistniałej sytuacji i przebadani.
Sprawa zakażenia pracowników Instytutu Nauk o Środowisku wirusem pumala wywołała także kontrowersje w kontekście powstającego na kampusie UJ Małopolskiego Centrum Biotechnologicznego. Prowadzone tam badania będą dotyczyć chorób takich jak: grypa, SARS, zapalenie wątroby czy AIDS.
Prof. Paweł Koteja wyjaśnia jednak, że jest to zupełnie odrębna jednostka, powstająca w innym budynku i wyposażona w zabezpieczenia na najwyższym poziomie. Wejście pracowników do laboratoriów będzie się tam odbywało przez specjalne śluzy, a wszystko, co trafi do zwierzętarni, przed jej opuszczeniem będzie musiało zostać zdezynfekowane. Obowiązywała będzie także jednorazowa odzież ochronna. – Wyciek wirusa z tamtego laboratorium będzie praktycznie niemożliwy – zapewnia.