– Miłość nas tu wszystkich zgromadziła. Miłość szczególna, która słowa o miłości bliźniego zamienia w czyn poprzez wolontariat. To miłość miłosierna – mówiła Lidia Jazgar podczas gali plebiscytu na Miłosiernego Samarytanina Roku 2012.
Samarytanka Maria
W kategorii „osoba niezwiązana ze służbą zdrowia” bezcenną statuetkę odebrała Maria Kaczorowska (Kraków), a wyróżnienie – Janina Oprych (Kraków). Specjalne wyróżnienie otrzymali mieszkańcy Szczekocin i Chałupek, za ofiarną pomoc ofiarom katastrofy kolejowej z marca 2012 r.
– Marysię znam od kilku lat. Jest osobą bardzo skromną. Zawsze pogodna, nigdy nie słyszałam, aby komuś odmówiła pomocy, kiedy o nią prosił. Kiedyś rozbawiła mnie, a jednocześnie wzruszyła, bo okazało się, że ma specjalny samochód „na pożyczki”. Bo jakby ktoś potrzebował, a ona akurat musiała jeździć swoim, to zawsze ma ten drugi... – opowiada dr Agata Mamak, która statuetkę Miłosiernego Samarytanina również kiedyś odebrała (dla pacjentów to anioł chodzący).
W ub. roku zdarzyła się historia, która poruszyła ją do głębi. Był to jeden z najtrudniejszych przypadków, jaki wydarzył się w jej ponad 20-letniej praktyce lekarskiej. Z jednego z krakowskich domów opieki społecznej do szpitala, w którym pracuje dr Agata, została przywieziona w bardzo ciężkim stanie młodziutka (23-letnia) dziewczyna z zapaleniem płuc. Kilka miesięcy wcześniej uległa wypadkowi – w stojący na środku drogi samochód, który wpadł w poślizg, wjechał tir. Kiedy po kilku tygodniach udało się wreszcie wyleczyć zapalenie płuc, pozostało pytanie, co dalej. Rodzina chciała przenieść ją ponownie do domu opieki, bo powiedziano im, że obrażenia są tak poważne, że nic nie da się już zrobić. – Postanowiliśmy jednak podjąć próbę jej rehabilitacji na naszym oddziale. Stan był bardzo ciężki: niedowład czterokończynowy z ogromnymi przykurczami, szczególnie w kończynach dolnych, żywienie pozajelitowe, rurka tracheotomijna umożliwiająca jej oddychanie, uniemożliwiająca mówienie, którą przy każdej poprawie sprawności lewej ręki dziewczyna próbowała sobie (kilkakrotnie skutecznie) wyrwać – mówi dr Mamak.
Co takiego zrobiła Maria Kaczorowska, kiedy wydawało się, że lekarze naprawdę znaleźli się pod ścianą i dlaczego ta młodziutka dziewczyna, pacjentka dr Agaty Mamak, zawdzięcza jej życie, napiszemy w druku, w numerze krakowskiego GN na Niedzielę Miłosierdzia.