W krakowskim parku Jordana stanie pomnik misia Wojtka. Ten udomowiony przez Polaków perski niedźwiedź był żołnierzem II Korpusu gen. Andersa.
Uchwałę o wzniesieniu pomnika podjęła Rada Miasta. 180-centymetrowa postać Wojtka zostanie odlana z brązu i stanie na rozwidleniu alejki prowadzącej do Galerii Wielkich Polaków. Autora rzeźby wyłoni konkurs.
Inicjatorem wzniesienia pomnika niedźwiedziowi, który jest symbolem przyjaźni ludzi i zwierząt i który w czasie II wojny był towarzyszem broni naszych żołnierzy, jest Kazimierz Cholewa, prezes Towarzystwa Parku im dr. Henryka Jordana w Krakowie.
Niedźwiedzia Wojtka znał dobrze prof. Wojciech Narębski, geochemik z Krakowa, w czasie wojny więzień sowiecki, a potem żołnierz gen. Andersa. W listopadzie 1942 r., jako 17-latek, meldował się w Palestynie u mjr. Antoniego Chełkowskiego, dowódcy 2. Kompanii Transportowej. Przed namiotem majora zobaczył ze zdziwieniem uwiązanego niedźwiadka. – Był wówczas wielkości dużego psa – mówi prof. Narębski. – "Jesteś Wojtek? To będziemy mieli w kompanii dwóch Wojtków, bo ten niedźwiedź tak się nazywa. Ty będziesz mały Wojtek, a on duży" – powiedział mi dowódca. Odtąd, gdy ktoś u nas pytał o Wojtka, uściślano, czy chodzi o małego czy dużego.
Niedźwiedź Wojtek stał się nie tylko przyjacielem żołnierzy, ale i symbolem kompanii przemianowanej na 22. Kompanię Zaopatrywania Artylerii. Był z nią i w bitwie pod Monte Cassino, pomagając przenosić skrzynie z pociskami. – Dlatego jego postać z pociskiem artyleryjskim w łapach znalazła się na naszej odznace – mówi profesor, wskazując na swój mundur. Narębski ma obecnie stopień majora. Wciąż jednak na uroczystości, na spotkania z młodzieżą ubiera swój wojenny battle-dress z naszywkami kaprala podchorążego.
O niedźwiedziu Wojtku, który przeszedł z żołnierzami szlak bojowy, figurując w ewidencji oddziału jako „szeregowy Wojtek Miś”, a potem dożywał swoich dni w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu, gdzie zdechł w 1963 r., krążyły legendy. Napisano o nim kilka książek, nakręcono dwa filmy, narysowano komiks, zbudowano pomnik. Narębski był konsultantem wszystkich tych przedsięwzięć. O „dużym” Wojtku opowiada też często młodzieży: jak bawił się z żołnierzami, jeździł na dźwigu, pomagał nosić im skrzynki z amunicją, płatał figle, np. wówczas, gdy wystraszył na plaży młode Włoszki, chcąc się tylko wykąpać w morzu.
Profesor Wojciech Narębski znał dobrze misia Wojtka ze wspólnej służby w 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii II Korpusu. Na berecie mundurowym ma odznakę kompanii z postacią Wojtka Grzegorz Kozakiewicz Uśmiechnięty profesor, który – mimo wielu naukowych dostojeństw – wciąż pozostał „małym Wojtkiem”, meldującym się 70 lat temu do służby żołnierskiej u majora Chełkowskiego i dziwiącym się, co robi tam brunatny „duży Wojtek”, wciąż jest gotowy do drogi i niezmordowany. W 2011 r. był i w Rosji, na obchodach rocznicy powstania w 1941 r. armii gen. Andersa, i w Londynie, na premierze polsko-angielskiego filmu „Wojtek – niedźwiedź, który poszedł na wojnę”, i wreszcie w Żaganiu, gdzie jako jedyny żyjący w Polsce żołnierz 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii II Korpusu przekazywał formalnie uczniom klas wojskowych miejscowego liceum nazwę i tradycje tej jednostki.
– Wiesław Lasocki napisał uroczą książkę o naszym niedźwiedziu pt. „Wojtek spod Monte Cassino”. I mnie tak czasem nazywają – mówi prof. Narębski.
Miejmy nadzieję, że nie zabraknie go na odsłonięciu pomnika jego niedźwiedziego kolegi z 22. Kompanii Zaopatrywania.