Rozszerzenie strefy płatnego parkowania w Krakowie może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Radni miasta zdecydowali, że za parkowanie trzeba będzie płacić już nie tylko na Starym Mieście czy Kazimierzu. Od 1 lutego 2014 roku strefa płatnego parkowania obejmie także Stare Podgórze, część Zwierzyńca oraz Krowodrzy. Nie będzie jednak zapowiadanych wcześniej tzw. stref buforowych, w których cena postoju byłaby niższa niż w strefie głównej.
Są argumenty za i przeciw (więcej o dyskusji wokół uchwały i dokładnych granicach nowej strefy piszemy w tekście: Większa strefa). Są też i zakładane cele.
Po pierwsze, strefa ma zarabiać – na siebie i na parkingi, które mają powstać przy pętlach autobusowych i tramwajowych. Według planów jej utrzymanie będzie kosztowało 12 mln zł. Wpływy mają wynieść 16 mln zł. W prostym rachunku daje to 4 mln zł rocznie na rozbudowę systemu Park&Ride. To jednak cel dalekosiężny – obawiam się, że dużo wody w Wiśle upłynie, zanim owe parkingi powstaną.
A tymczasem? Jest też cel „na już”. Poszerzenie strefy ma wymusić na kierowcach zostawianie aut na krócej, dzięki czemu ich rotacja będzie większa i łatwiej będzie załapać się na wolne miejsce parkingowe. Ma się rozumieć – na obszarach objętych nowymi podstrefami. I tu pojawia się problem. Teraz w ścisłym centrum (czyli w obowiązującej obecnie strefie płatnego parkowania) parkują, oprócz mieszkańców, głównie ci, których na to stać oraz ci, którzy nie mają innego wyjścia. Kierowcy należący do dwóch ostatnich kategorii, nie mając wygodnej alternatywy w postaci P&R, i tak będą tu zostawiać auta.
Do tej pory jednak parkingi nieobjęte opłatami znajdowały się w zasięgu krótkiego spaceru, ewentualnie 20-minutowego biletu MPK od centrum miasta. Po zmianach za te miejsca też trzeba będzie płacić i to dokładnie tyle, ile za parking tuż obok Plant. Dlaczego zatem nie poszukać miejsca bliżej rynku? Nietrudno sobie wyobrazić, co będzie się działo, kiedy jeszcze więcej osób będzie próbowało znaleźć kawałek wolnego chodnika wewnątrz tzw. drugiej obwodnicy. A upór kierowców w takich poszukiwaniach (i jeżdżeniu w kółko) bywa niesamowity.
Dla równowagi mniej będą się po strefie poruszali jej mieszkańcy. Dotychczas w ramach opłaconego abonamentu mogli oni szukać miejsca do zaparkowania w całej podstrefie, w której mieszkają (a dawniej – w całej płatnej strefie). Od lutego przyszłego roku będą musieli ograniczyć poszukiwania do swojej ulicy oraz trzech, które bezpośrednio się z nią krzyżują. Oj, będzie się działo.