Po raz kolejny krakowianie usłyszą piękną muzykę w zabytkowych wnętrzach.
Zorganizowany po raz pierwszy w 1976 r. przez Stanisława Gałońskiego, szefa Capelli Cracoviensis, festiwal ożywiał mało zrozumiałą dziś, przy bogatej letniej ofercie artystycznej, pustynię kulturalną ówczesnego wakacyjnego Krakowa. Gałoński do dziś sprawuje kierownictwo artystyczne festiwalu. Impreza do 2009 r. była związana z zespołem Capella Cracoviensis, obecnie jest zaś – na zlecenie władz Krakowa – organizowana przez Fundację "Capella Cracoviensis", której celem jest budowa sali koncertowej w krakowskim Cichym Kąciku.
Wprowadzenie muzyki do wnętrz sakralnych w ramach festiwalu organizowanego przez instytucję świecką było w czasie trwającej wciąż walki komunistów z Kościołem ewenementem na skalę ogólnopolską. Początkowo obie strony były nieco nieufne.
– Proboszczowie obawiali się, żeby przez koncerty festiwalowe do świątyń nie przeniknął duch zeświecczenia. Władze z kolei obawiały się, że koncerty festiwalowe w kościołach mogą przyciągnąć do praktyk religijnych osoby dotąd im obojętne – wspominał S. Gałoński. Napisano nawet donos do komitetu PZPR, że szef festiwalu jest osobą niepewną, bo organizuje koncerty po kościołach.
– Z czasem się jednak wszystko dobrze ułożyło. Miałem pewien kredyt zaufania u władz kościelnych. Byłem przez 12 lat organistą w jezuickim kościele św. Barbary. Kard. Wojtyła znał dobrze moich dwóch braci księży, znał i mnie jeszcze z czasów, gdy był wikarym u św. Floriana. Budowało to dobry klimat. Starałem się i staram nadal, aby w trakcie festiwalu nie wykonywać w kościołach utworów, które narażałyby na szwank sakralność tych miejsc – dodał dyrektor Gałoński.
Niewielu krakowian oglądających wieczorami pięknie oświetlone zakątki miasta pamięta zapewne, że to właśnie organizatorzy "Muzyki w Starym Krakowie" rozświetlili miasto.
– Miasto wieczorem było wówczas pogrążone w ciemnościach. My zaś oświetlaliśmy obiekty, w których odbywały się nasze koncerty. Urządzaliśmy także pokazy sztucznych ogni. Teraz to wszystko jest normalne, ale wówczas było u nas nowością – mówił S. Gałoński. W pierwszych latach istnienia festiwalu jego organizatorzy uciekali się nawet przy oświetlaniu miejsc koncertów do pomocy wojska. Z tej iluminacji korzystał także zaprzyjaźniony z festiwalem fotografik Adam Bujak, robiąc przy jego okazji zdjęcia do dziś zachwycające miłośników fotografii.