Jezus czeka na barce

- Jezus też nauczał na statku i właśnie do tego wydarzenia chcemy nawiązywać - mówi ks. Łukasz Gołaś, pallotyn z nowohuckiej parafii Matki Bożej Pocieszenia, pomysłodawca rejsów i szef działającego przy parafii radia Nowohuckie.pl.

Miesiąc temu można było zastanawiać się, czy to na pewno dobry pomysł. Ale przecież ewangelizować można wszędzie. Po pierwsze – w kościele i w przykościelnych salach. Po drugie (bardziej nowocześnie i w duchu nowej ewangelizacji) – na stadionach i ulicach miast, co w Krakowie, i nie tylko, wiele razy już się sprawdziło. Ale statek pływający przez dwie godziny po Wiśle? A dlaczego nie?

Jak się okazało na kilka dni przed pierwszym rejsem, bilety rozeszły się w rekordowym tempie, a co niektórzy (zarówno mieszkańcy palotyńskiej parafii, jak i całej Nowej Huty, Krakowa i dalszych zakątków kraju) rezerwowali je z wielkim wyprzedzeniem.

„Kim są ludzie (prawie 200 osób), którzy tak szczelnie wypełnili niewielką barkę? I dlaczego tu są? Może część z nich skusiła się na rejs, bo przyjemnie jest popływać po Wiśle w upalny, letni wieczór za jedyne 10 zł?” – zastanawiałam się, gdy odbijaliśmy od brzegu. Już chwilę później biłam się w piersi za to niedowiarstwo. Bo szybko okazało się, że na barce nie było nikogo przypadkowego, kto by chciał tylko „sobie popływać”.

Już na początku wszyscy poderwali się z krzesełek, żeby modlitwą rozpocząć wodną wyprawę z Bogiem i prosić o szczęśliwy rejs i dobre owoce wiślanej ewangelizacji. Były i radosny śpiew, i... cisza. Najpierw, gdy świadectwem swojego życia i nawrócenia, bardzo mocnym zresztą, dzieliła się Agnieszka z Pallotyńskiej Wspólnoty Ewangelizacyjnej. Niektórzy mieli łzy w oczach. I później, gdy przez bitą godzinę kerygmat głosił bp Grzegorz Ryś. Widać to było w końcu podczas najbardziej poruszających chwil rejsu – gdy zapadła ciemność, a każdy ze świecą podchodził do ikony (która będzie towarzyszyć wszystkim rejsom) i świadomie oddawał swoje życie Jezusowi jako jedynemu Panu i Zbawicielowi.

Tego na pewno nie robią przypadkowe osoby. To dobrze, lecz mam nadzieję, że... z czasem trochę się to zmieni. Nie, nie chciałabym, by miejsca na barce zajęli ci, którzy „tylko sobie chcą popływać”. Chciałabym jednak, by oprócz tych, którzy są blisko Kościoła, żyją w przyjaźni z Bogiem i nieobce są im religijne wzruszenia, na barce pojawili się także ci, którzy może trochę poplątali ścieżki swojego życia. Którzy choć mówią, że w Boga wierzą, nie do końca wiedzą, gdzie i jak Go znaleźć. Którzy może chcieliby odnowić lub naprawić przyjaźń z Jezusem, ale boją się, że to ryzykowny i wymagający krok. Którzy po prostu szukają ukojenia, umocnienia i uzdrowienia. Tego duchowego przede wszystkim, bo o tym będzie mowa podczas najbliższego rejsu.

Gdy takie osoby przełamią się, zrobią pierwszy krok i na barce się pojawią, wtedy rejsy będą pełnym sukcesem. I może – o czym marzy ks. Łukasz – już za kilka miesięcy (gdy w zimie rejsy staną się „statyczne” i przeniosą się na ciepły, przycumowany do brzegu pokład barki „Aquarius”, mogącej pomieścić dużo więcej pasażerów niż pływająca „Nimfa”) świadectwami dzielić się będą także ci, którym dziś jeszcze brakuje odwagi, by „wypłynąć na głębię”?

Póki co, czas na drugi rejs ewangelizacyjny, którego kapitanem będzie egzorcysta ks. Michał Olszewski. Start w czwartek 22 sierpnia o godz. 20 na barce „Nimfa” (nieopodal mostu Grunwaldzkiego). Zapisywać się można, dzwoniąc pod numer: (12) 42 20 855 lub wysyłając e-mail pod adresem: ewangelizacja@nowohuckie.pl.

Relację z pierwszego rejsu można przeczytać tutaj: http://www.krakow.gosc.pl/doc/1634903.Jezus-czeka-na-barce.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..