Polska Akcja Humanitarna zbiera pieniądze, by budować studnie w Sudanie. Wczoraj zachęcała do tego "Pod Gruszką".
– Wyobraź sobie, że kiedy wstajesz rano, masz gospodarstwo i szóstkę dzieci. Żeby zacząć dzień, potrzebujesz wody. Idziesz pieszo do Balic, napełniasz baniak 20 litrami, przynosisz go do domu i bierzesz się do pracy. Często angażujesz w to swoje dzieci, więc nie mogą iść do szkoły. Kobiety w czasie takiej wędrówki są okradane i gwałcone – mówił Rafał Hechmann, były koordynator pomocy humanitarnej PAH.
Tak właśnie wygląda codzienność w Sudanie Południowym. Na pięknych fotografiach, które można oglądać w klubie „Pod Gruszką”, uwiecznił ją Wojciech Grzędziński. Polska Akcja Humanitarna zbiera pieniądze, by budować w tym najmłodszym państwie świata kolejne studnie. Póki co, jest ich ok. 200, ale to nadal stanowi kroplę w morzu potrzeb. Kiedy powstaje studnia, ludzie z okolicy zaczynają odżywać, spotykają się przy niej, rozmawiają, spędzają czas z dziećmi. – A my często nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkim skarbem jest woda. Potrafimy bezmyślnie zużywać 150 litrów dziennie! – mówiła Jolanta Kogut, dyrektor biura PAH w Krakowie.
PAH aktywnie działa w wielu zakątkach świata, m.in. w Somalii, Autonomii Palestyńskiej czy Syrii, gdzie zebrane pieniądze pozwalają np. na zakup mąki, a następnie otwarcie piekarń. Jak smakuje takie pieczywo? O tym mogli się przekonać goście krakowskiego klubu, którzy delektowali się chlebem maczanym w oliwie i tymianku, upieczonym przez Omara Farisa według tradycyjnej receptury.
Pracownicy humanitarni zaznaczają, że najlepszą pomocą, jakiej możemy udzielić, jest przekazywanie pieniędzy. Pozwala to uniknąć takich problemów, jakie zaistniały np. na Sri Lance. Po tsunami w 2004 r. do poszkodowanych dotarły setki ton bezużytecznych leków, głównie przeterminowanych. Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce w 2010 r., kiedy do powodzian zaczęły trafiać ogromne ilości ubrań, brudnych i dziurawych. Po takich „gestach dobroci” trzeba szukać zakładów, które zutylizują niepotrzebne produkty, a to jest, niestety, bardzo kosztowne. – Często wydajesz kilkadziesiąt złotych bez zastanowienia, zamawiasz kawę, ciastko, piwo. A mógłbyś za te złotówki uratować komuś życie! – podkreślała J. Kogut.