Kolejna premiera w Teatrze im. Juliusza Słowackiego przynosi chwilę wytchnienia.
Widzowie teatralni, męczeni przez reżyserów i scenografów rozmaitymi dziwactwami inscenizacyjnymi, gdzie z klasycznej sztuki pozostają często jedynie nazwisko autora i tytuł, odetchną jednak w Teatrze im. Słowackiego. Krzysztof Babicki wyreżyserował tu bowiem znaną amerykańską komedię Josepha Kesserlinga „Arszenik i stare koronki”. - Na ciężkie czasy proponujemy bajkę, która daje wytchnienie - mówi Krzysztof Orzechowski, dyrektor teatru.
Pozornie trudno o wytchnienie, bo treść sztuki jest w istocie mroczna. Na scenie pojawiają się przede wszystkim mordercy i wariaci. Już po chwili gry Anny Polony i Urszuli Popiel w rolach sióstr Marty i Abby Brewster z nowojorskiego Brooklynu, które ze swoiście pojmowanego współczucia dla samotnych lokatorów poiły ich winem porzeczkowym zaprawionym arszenikiem, przekonujemy się jednak, że to czarna bo czarna, ale jednak komedia.
Obserwujemy rozpaczliwe próby ich bratanka Mortimera, sugestywnie granego przez Tomasza Wysockiego, by w razie wykrycia tajemnicy piwnicy domu jego ciotek ochronić je przed odpowiedzialnością. Nie chce przy tym, by o wszystkim wiedziała jego ukochana Helena, dynamicznie i swobodnie grana przez Natalię Strzelecką. Sprawę komplikuje pojawienie się kolejnego bratanka Jonathana (w tej roli Krzysztof Jędrysek), który jest typem spod ciemnej gwiazdy.
Jak to w klasycznej komedii pomyłek bywa, nikt nie podejrzewa uroczych staruszek o niecne czyny. Pewnie dożyłyby spokojnie swoich dni w luksusowym ośrodku dla nerwowo chorych wraz z kolejnym bratankiem Teddym (Sławomir Rokita), który „ma nierówno pod sufitem” i roi mu się, iż jest ni mnie ni więcej, tylko cesarzem Napoleonem, gdyby nie ich zamiłowanie do częstowania zatrutym winem porzeczkowym.
Reżyser Krzysztof Babicki i scenograf Marek Braun na szczęście niczego na scenie nie udziwniali. Dla Babickiego, pracującego obecnie w Gdyni, był to powrót i pod Wawel, i do aktorów, z którymi niegdyś współpracował.
- Urszula Popiel grała w „Hiobie”, moim debiucie teatralnym, zrobionym w 1982 r. dla Teatru Słowackiego. Z Anną Polony miałem zaś przyjemność pracować w Starym Teatrze, w trakcie inscenizacji „Termopili polskich” Tadeusza Micińskiego - tłumaczy K. Babicki.
Reżyser nie uległ przy tym pokusie pokazania sztuki w konwencji farsowej, gdzie cechy komediowe są z rozmysłem przerysowane.
Nie mam wątpliwości, że „Arszenik” to bajka. Zagrana jednak tak sugestywnie, że po powrocie z teatru do domu uważnie obserwowałem stojącą na półce karafkę z winem porzeczkowym, otrzymanym od kuzynki...