Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Akt jak pomnik

– To była iście benedyktyńska praca. Jej wartość to 40 godzin pisania z kagankiem nad głową – mówi Grzegorz Barasiński, krakowski kaligraf.

Przed laty, gdy był w szkole średniej, przygotowywał się do konkursu wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim. Szukając różnych ciekawostek związanych z najstarszą polską Alma Mater, dowiedział się, że w archiwach nie ma bardzo ważnego dokumentu – aktu fundacyjnego Akademii Krakowskiej, sporządzonego przez Jakuba z Ossowy. Grzegorz już wtedy bardzo lubił historię, interesowały go też stare rzeczy – antyki, książki, manuskrypty... – Okazało się, że ten bezcenny pergamin po prostu przestał istnieć. Jak na ironię, stało się to podczas II wojny światowej, gdy chciano ochronić go przed Niemcami – opowiada założyciel Krakowskiej Szkoły Kaligrafii, Iluminatorstwa i Dziedzin Pokrewnych.

Pergamin, przygotowana do pisania skóra zwierzęca, przechowywany w niewłaściwych warunkach, np. w wilgoci, kurczy się, wygina, żelatynieje. – Dlatego w skrytce Collegium Novum UJ, gdzie był schowany, przykleił się do deseczki, na której leżał. Metaforycznie mówiąc – rozsypał się w proch – opowiada. – Do głowy nawet wtedy mi nie przyszło, że kiedyś zostanę zawodowym skrybą – dodaje. – Można powiedzieć, że cały rozwój szkoły i firmy „Kaligraf” niejako zmierzał w stronę odtworzenia tego dokumentu, jest zwieńczeniem naszych działań. Żeby przystąpić do dzieła (a obchodzony w tym roku jubileusz 650-lecia istnienia UJ był do tego dobrą okazją), trzeba było nauczyć się naprawdę pięknie pisać, zdobyć niezbędną wiedzę i materiały – atrament, pergamin. Wybrałem cienki, delikatny, dobrej jakości, koźlęcy. Grzegorz Barasiński wiedział, że w Collegium Maius, w muzeum UJ, znajdują się ręcznie sporządzona kopia dokumentu autorstwa Tadeusza Przypkowskiego oraz wykonane przed I wojną światową zdjęcia aktu, opublikowane w „Roczniku Krakowskim”. Podczas fotografowania akt nie był idealnie rozprostowany, trudno więc było zobaczyć na zdjęciach, w jaki sposób napisane są niektóre słowa. Na ich podstawie i dzięki zapisowi paleograficznemu, który znalazł się w roczniku, udało się jednak – litera po literze – porównać kopię z oryginałem, a następnie ten XIV-wieczny oryginał odtworzyć. – Najpierw, przez kalkę, przenosiłem litery, potem pisałem. Napisanie 40 linijek dokumentu zajęło mi ok. 40 godzin. Pismo ma trochę mniej niż 2 mm wysokości, dlatego aby osiągnąć tę wielkość liter, pisałem drobną stalówką, przypiłowaną z obu stron – opowiada skryba. Przypkowski, sporządzając kopię aktu, stworzył wersję nieco artystyczną. Dodał m.in. zdobniki, których u Jakuba z Ossowy nie było. Sylabę „pro” ujął np. w jednej literze „P” ozdobionej zawijasem. – Jest to poprawne pod względem brachygrafii, ale w oryginale tak nie napisano. Nasza pracownia wykonała możliwie wierną kopię XIV-wiecznego oryginału. Cieszę się, że wszystko, czego się przez lata uczyłem, zostało w tym akcie wykorzystane. On jest jak pomnik naszej firmy. Faksymile pokazywałem prof. Krzysztofowi Stopce, dyrektorowi Muzeum UJ. Mam nadzieję, że władze uczelni się nim zainteresują – mówi G. Barasiński i dodaje, że pomysłów na to, co jeszcze z ważnych dokumentów można odtworzyć, ma kilka. – Dyplom odnowienia Akademii Krakowskiej z 1400 roku, wystawiony przez Władysława Jagiełłę, również uległ zniszczeniu...

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy