Czas na kolejny meldunek z pielgrzymkowej trasy na Jasną Górę. Już połowa drogi za nami. Do Częstochowy zostało mniej niż 100 km.
Trzeci dzień wędrówki do Mamy dla naszej grupy zaczął się – jak na standardy pielgrzymkowe – wyjątkowo późno. Wczoraj byliśmy w drodze aż do godz. 20, dlatego dzisiaj mogliśmy pospać dłużej. Kiedy reszta Wspólnoty Podgórsko-Wielickiej maszerowała już w kierunku Wolbromia, my dopiero wstawaliśmy z łóżek i karimat.
W Wolbromiu, w kościele św. Katarzyny, o godz. 11 Mszę św. dla wspólnoty trzeciej odprawił bp Jan Szkodoń. Podczas modlitwy wiernych w świątyni pojawił się też kard. Stanisław Dziwisz, który odwiedził wszystkich pielgrzymów zmierzających na Jasną Górę. – Widzę ludzi, którzy po pielgrzymce wracają odmienieni. To są prawdziwe rekolekcje w drodze – mówił metropolita krakowski.
Drugim ważnym wydarzeniem piątkowego dnia był mecz piłkarski, rozgrywany wewnątrz naszej wspólnoty. Naprzeciwko siebie stanęli tradycyjnie porządkowi oraz reszta pielgrzymkowego świata. Przygotowania trwały już od początku drogi do Częstochowy. Nikt nie zamierzał odpuszczać. W tym roku mecz lepiej zaczęła reszta świata, w której składzie zagrali pielgrzymi oraz księża. Na stanowisku komentatorskim czuwał, jak zwykle, niezawodny ks. Mateusz Szymczyk, który przez cały mecz zbierał wśród widzów nagrody dla zwycięzców – zupki chińskie, słodycze i wodę, a dla strzelca pierwszej bramki grupa z Bolechowic ufundowała koszulkę. Po kilku minutach chaosu grę uspokoili porządkowi i to oni jako pierwsi objęli prowadzenie. Drugą bramkę dla porządkowych dołożył strzałem głową ks. Michał Soczyński i do przerwy mieliśmy wynik 2:0. W drugiej połowie zawodnicy w charakterystycznych, pomarańczowych kamizelkach dołożyli dwie bramki i mecz skończył się wynikiem 4:0.
Po krótkim odpoczynku wszyscy ruszyli w drogę na nocleg do Pilicy. W międzyczasie przekroczyliśmy granicę województw małopolskiego i śląskiego. Pogoda dzisiaj nas wręcz rozpieszczała – piękne słońce i lekki wiatr sprawiły, że już przed godz. 18 byliśmy na miejscu.
Za nami połowa drogi. Bąbli na nogach coraz więcej, ale i humor coraz lepszy. Bo na Jasnej Górze będziemy już za trzy dni!