Krakowski

Drzwi miał zawsze otwarte

W Domu Księży Chorych w Swoszowicach zmarł 30 stycznia 2014 r. ks. Józef Ślazyk, wieloletni proboszcz parafii w Miętustwie na Podhalu.

Ksiądz Józef Ślazyk w czasie swojego pobytu w Miętustwie uległ w 2000 r. wypadkowi, spadł z rusztowań w kościele. W wyniku odniesionych obrażeń nie mógł poruszać się już o własnych siłach. Swoją dalszą pracę duszpasterską kontynuował jeżdżąc na wózku inwalidzkim.

Chciał zrezygnować z probostwa, ale parafianie prosili kardynała Franciszka Macharskiego, aby kapłan nadal był proboszczem. Zorganizowano dla niego specjalną windę, aby mógł bez problemu przemieszczać się do kościoła.

W 2004 r. w wyniku trzęsienia ziemi na Podhalu i zniszczeń, jaki ten kataklizm dokonał w kościele w Miętustwie, ks. Józef Ślazyk zrezygnował z funkcji proboszcza. Pozostał w Miętustwie jako rezydent. Msze św. odprawiał na plebanii, w swoim pokoju. Chętnie przyjmował gości, odwiedzało go wielu kapłanów, parafian.

- Drzwi miał zawsze otwarte, przyjmował intencję, na jego modlitwę zwłaszcza w trudnych sprawach zawsze można było liczyć - mówi jedna z parafianek. Kiedy tylko siły fizyczne mu na to pozwalały, pomagał w obowiązkach duszpasterskich w kościele, np. udzielał Komunii Świętej.

Ostatnie dwa lata spędził w Domu Księży Chorych w podkrakowskich Swoszowicach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Najnowszy numer

GN 29/2024

21 lipca 2024

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.

Czy potrzeba nowego Blachnickiego?

Przyznam, wzruszył mnie czytelnik, pan Władysław z Warszawy, który po moim ostatnim felietonie wstępnym jął mnie pocieszać: „50 lat temu opowiadano, że bogaci Amerykanie, czasem tzw. nuworysze, działają według schematu. Udają się do psychoanalityka, ten po ich zbadaniu przygotowuje listę książek, które powinny znajdować się w ich domowych bibliotekach. Następnie udają się do firmy, która według owej listy przygotowuje ściankę (drzwiczki) do baru, może grzbiety namalować czy wyrzeźbić i pewnie musi dostać zezwolenie od wydawców ze względu na prawa autorskie… Jak widać, proceder nie jest nowy”.

Więcej w Artykuł

Tylko w Gościu