Od lat nie możemy się doczekać porządnych oficjalnych rankingów szkół opracowanych pod egidą MEN lub samorządów.
Mamy oto kolejny ranking szkół ponadgimnazjalnych publikowany przez miesięcznik "Perspektywy". I znów trudno oprzeć się wrażeniu, że nie bardzo wiadomo, komu i czemu ma on służyć (poza tymi, którzy ów ranking przygotowują). Kryteria, według których szkoły są w nim klasyfikowane w niewielkim tylko stopniu oddają jakość pracy nauczycieli. W dodatku system przyznawania punktów liceom i technikom zaczyna budzić coraz większą irytację, nie tylko najbardziej zainteresowanych.
W tym roku najgłośniej zaprotestowali dyrektorzy krakowskich liceów (tylko trzy z nich trafiły do pierwszej setki). Fakt, że o pozycji w rankingu praktycznie decyduje "pogłowie" olimpijczyków jest znany powszechnie. Mało kto docieka, że punkty przyznaje się dzieląc liczbę czempionów przez liczbę uczniów, co w sposób oczywisty preferuje raczej szkoły mniejsze niż większe. Mało kto też zadaje sobie trud sprawdzenia naliczonych według skomplikowanego algorytmu punktów za wyniki matur. Dyrektor krakowskiego I LO (matematyk) zrobił to i znalazł liczne błędy. Autorzy rankingu na razie nie chcą komentować protestów.
Ranking "Perspektyw" jest przygotowywany od 17 lat. Służy głownie promocji fundacji i pisma, dyrektorów nagrodzonych szkół i - co najbardziej żenujące - urzędników administracji oświatowej, którzy grzeją się w świetle fleszy podczas dorocznej gali. Wręczanie dyplomów i kwiatów najlepszym szkołom stało się w polskiej oświacie nową "świecką tradycją". Nie bardzo wiadomo dlaczego? Może ze względu na wstydliwą prawdę, że od tych 17 lat nie możemy się doczekać porządnych oficjalnych rankingów opracowanych pod egidą MEN lub samorządów, którym powinno zależeć na rzetelnej informacji o pracy szkół. Ich misją nie jest bowiem jedynie "produkcja" laureatów olimpiad i nie z tego powinny być rozliczane.
Narzędzia do sporządzania porządnych rankingów istnieją (choćby Edukacyjna Wartość Dodana). Takie zestawienia powinny być dostępne w każdym mieście, aktualizowane na bieżąco, autoryzowane przez administrację oświatową. To postulat podnoszony przez rodziców od dawna. Bo dla nich użyteczność zabawy urządzanej przez "Perspektywy" jest zerowa.