Oni grają w zespole Jezusa przejdź do galerii

Poruszające, salezjańskie Misterium, które jest lepsze od „Jesus Christ Superstar”. Wolnych miejsc brak, ale salezjanie zachęcają do udziału w Misteriach w całym kraju i duchowego przeżycia Wielkiego Postu.

Dźwięk to życie!

To, co wyróżnia to Misterium, to muzyka grana na żywo. Na scenie od początku do końca jest zespół muzyczny.

Jezus powołuje uczniów do swojego zespołu. Powołuje ich ze świata, z zabawy, która jest synonimem właśnie czasów współczesnych. Wyrywa ich i na słowa: „pójdź za mną” oni idą.

Trochę nieśmiało, czasem z dystansem, ale idą i zaczynają grać w tym zespole razem i muzyka cały czas nam towarzyszy. Zamiera na chwilę, gdy umiera Chrystus, by przy zmartwychwstaniu na nowo się odrodzić.

Pojawiają się motywy dobrze znane z pieśni pasyjnych, gorzkich żali, drogi krzyżowej, ale są śpiewane zupełnie w inny sposób. To jest poetyka teatru Marcina Kobierskiego. Sam podkreśla, że muzyka jest dla niego największą inspiracją:

- Ja działam na dźwięku. W tym spektaklu muzyka jest na żywo i chciałem żeby każda scena miała swój dźwięk. I znalazłem go, np. u Heroda będzie to jego przyboczny, który gra. Z Jezusem jest najczęściej zespół, który on powołał. Nie miałem muzyki do Kajfasza. I nagle wyobraziłem sobie sytuację, że Kajfasz w cudzysłowie ma takie kalambury [rama z różnymi wiszącymi dzwonkami], że prorok jest pewnego rodzaju dzwonem, który uderza. Stwierdziłem, że może by stworzyć jakieś dziwne urządzenie, gdzie są takie dzwonki i on [Kajfasz], dzwoniąc, przywołuje tych wszystkich proroków i nagle przywołuje Jezusa. Tylko, że wybiera dla Jezusa pasterski, najgorszy dzwonek - zwraca uwagę.

Mikołaj Wyczałek SDB, który gra w zespole na wiolonczeli, przyznaje, że przygotowania do Misterium były ciekawe, ale też w pewien sposób trudne i wymagające.

- Kiedy rozpoczynaliśmy pracę, tylko reżyser „widział” całe przedstawienie, nam było z początku trudno załapać niektóre wątki i widzieć to tak, jak on. Z czasem, kiedy zaczęły się już próby z aktorami, okazało się, że część trzeba było skrócić, przyspieszyć, ale też przede wszystkim łatwiej już było grać i wgryźć się w temat, widząc, co się dzieje na scenie - opowiada. - Nasze role są zawieszone pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Już same nasze stroje wskazują na inną epokę. Jezus powołuje nas tu i teraz, i gramy w Jego zespole. Równocześnie towarzyszymy mu w czasach Jego ziemskiego życia. Jest to bardzo ciekawe doświadczenie. W pewien sposób naszym zadaniem jest lepsze przeżycie tego, co się dzieje na scenie dla widza. I tu myślę jest największa trudność, żeby swoją muzyką oddać klimat wydarzeń. Dla mnie szczególnymi scenami są scena wesela - tam możemy najbardziej zaszaleć jako zespół oraz scena ostatniej wieczerzy. Ta druga jest trudna ze względu na to, że nie mam określonej linii melodycznej. Praktycznie za każdym razem, gdy rozpoczyna się ta scena, zastanawiam się jak i co zagrać, żeby jeszcze bardziej oddać te ważne chwile - dodaje.

Profesjonalni amatorzy

Reżyser pracuje z grupą dopiero 3 lata. Przed każdą próbą wspólnie się modlą. Każdy spektakl jest w jakiejś intencji. To nie jest zwykły świecki teatr. Marcin ciągle odkrywa, ile w tych młodych ludziach jest talentów. Podkreśla, że pięknie pracują:

- Nie wiem, czy udają przede mną czy nie, ale ja nigdy nie mam wrażenia, że oni są niechętni temu, co robimy. Ja lubię pracować z ludźmi, którzy mają też do tego serce, pasje. Wydaje mi się, że zwłaszcza Mękę Pańską bez sensu jest robić tylko po to, by zrobić spektakl. I to jest piękne, że oni mają takie zainteresowanie tym i nawet, jeśli grają to przede mną, to świetnie grają - śmieje się.

Dla Krzysztofa Trojanowskiego SDB, który gra Judasza, było to niesamowite doświadczenie, pełne emocji i wzruszeń. Był niesamowicie szczęśliwy, że po raz kolejny mógł zagrać w Misterium, a także ubogacić się postawą i człowieczeństwem Marcina Kobierskiego.

- Dzięki niemu każda próba, każdy element miał w sobie coś z Ducha Bożego. Może nie do końca potrafię to nazwać, ale Marcin jest niesamowitym świadectwem dla mnie, że poprzez teatr można zmieniać i kształtować człowieka, przy okazji robić to z wielką radością i spontanicznością - opowiada. - Moja rola dotyka mnie mocno. Pozwoliła mi spojrzeć na siebie przede wszystkim, że ja często zdradzam Jezusa, że nie jestem idealny, że zależy mi na „kasie”, a nie na Nim... że odchodzę od Niego. Ekspresja, dramaturgia Judasza jest połączona z jakimś obłąkaniem. Targany skrajnościami jest z jednej strony trudną do odegrania postacią, a z drugiej strony bardzo intrygującą. Ta rola pozwoliła mi wejść w refleksję, głęboko zanurzyć się w świat relacji z Jezusem. On przecież, mimo zdrady, chciał dobra Judasza, chce dobra mojego... - tłumaczy.

Misterium salezjańskie cieszy się takim zainteresowaniem, że już nie ma na nie żadnych wolnych miejsc. Dla mnie były to minirekolekcje nie tylko o Jezusie, ale także o tym, że wybór drogi małżeńskiej przybliża do Niego.

Ten tekst nie ma być reklamą tylko i wyłącznie salezjańskiego misterium, jest przede wszystkim zaproszeniem, byśmy nie zmarnowali czasu Wielkiego Postu, byśmy przygotowali swoje serca i autentycznie przeżyli Misterium Męki Pańskiej.

 

« 1 2 »