16 marca na krakowskim cmentarzu Salwatorskim pochowano artystę malarza Bolesława Szpechta (1939-2015).
Siedmiu kapłanów sprawowało w cmentarnej kaplicy pw. Wszystkich Świętych Mszę św. przy urnie z prochami artysty. Urnę złożono następnie do grobu rodzinnego. Artysta spoczął obok zmarłej w 2013 r. żony Zofii Ożóg-Szpecht, również malarki, oraz córki Darii, zmarłej w 1977 r. tuż po urodzeniu.
- Całe swoje życie poświęcił sztuce. Była ona zaś związana przede wszystkim z Kościołem. Pracował do końca swoich dni. Jego ostatnim wielkim dziełem - które czeka na realizację - są projekty witraży do kościoła w jego rodzinnej parafii w Krakowie-Swoszowicach. Apogeum jego twórczości były zaś witraże wykonane do kościoła w Białce Tatrzańskiej - wspominał zmarłego 1 marca artystę ks. dr Andrzej Józef Nowobilski, archidiecezjalny konserwator zabytków, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego.
Bolesław Szpecht nie pozostał niezauważony w Swoszowicach, gdzie mieszkał na co dzień.
Projekt jednego z witraży do kościoła w Krakowie-Swoszowicach Archiwum Anny Marii Szpecht - Zaprojektowanie witraży do naszego budowanego kościoła parafialnego było jego głębokim pragnieniem. „Muszę się jednak spieszyć, bo moje ciało jest coraz słabsze” - powiedział mi kiedyś. Zabierając się za projektowanie witraży przedstawiających świętych, zawsze uważnie czytał ich żywoty - przypomniał ks. Józef Palenica, proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Krakowie-Swoszowicach.
Bolesław Szpecht wykonał projekty witraży oraz polichromie i płaskorzeźby do kilkuset świątyń w Polsce, także w archidiecezji krakowskiej.
- Wykonał m.in. do naszego kościoła pw. Stygmatów św. Franciszka z Asyżu projekty witraży przedstawiających świętych, np. Stanisława BM, Wojciecha, Ludwika. Wierni lubią się przy nich modlić, gdyż święci są na nich przedstawieni realistycznie - powiedział o. Ludwik Kurowski, franciszkanin-reformata z Wieliczki.
W pogrzebie prócz rodziny wzięli udział również przyjaciele artyści.
- Poznaliśmy się w połowie lat 70. ub. wieku. Jeździłem z nim m.in. po kościołach, robiąc dokumentację niezbędną przy projektowaniu witraży. Pracował niestrudzenie do końca. Pytał mnie, czy nie znam jakichś kościołów, gdzie okna nie są jeszcze wypełnione witrażami. O niektórych przypomniałem sobie już po jego śmierci - wspominał malarz Tadeusz Bystrzak.
- Obserwowałem uważnie jego malarstwo z pierwszego etapu drogi artystycznej. Bolek był człowiekiem skromnym, zwyczajnym, nie lubiącym się chwalić. Dlatego dobrze, że przy okazji pogrzebu przypomniano jego dokonania artystyczne. Pamiętam go również jako człowieka z dużym poczuciem humoru, co chroni artystę przed wpadnięciem w nadmierny samozachwyt - dodał prof. Stanisław Rodziński, malarz, b. rektor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Połączenie talentu artystycznego Bolesława Szpechta z jego dobrym charakterem potwierdza również znająca dobrze artystę Grażyna Fijałkowska, radna miasta Krakowa, pasjonatka historii witraży krakowskich, autorka tekstów na ten temat.
- Jego duży dorobek twórczy mógłby sprzyjać tworzeniu poczuciu dystansu w kontaktach z innymi osobami. Tymczasem był człowiekiem dobrym, nie wynoszącym się nad innych - powiedziała G. Fijałkowska.