Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Odnaleźliśmy się w Galilei

O tym, komu Jezus podaje wielkanocne jajko, o walce każdego dnia i tym, co można stracić, a co zyskać, idąc za Zmartwychwstałym, z Karoliną i Rafałem Górkami z krakowskiej Winnicy Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego rozmawia Monika Łącka.

Wróciłeś i zaczęła się sielanka?

RG: Oj nie! Opowiedziałem Karolinie jak było, a ona zapytała, co jeszcze robi ta wspólnota. Niebawem poszliśmy do kościoła oo. zmartwychwstańców na Woli Duchackiej na Mszę św. z uwielbieniem i modlitwą o uzdrowienie. Jedna z dziewczyn podeszła wtedy, mówiąc, że pamięta mnie z rekolekcji. "I co z tego!?" - odpowiedziałem niezbyt uprzejmie. "Może byś przyszedł na modlitewne spotkania domowe »Galilei«?" - nie dawała za wygraną. Powiedziałem, że nie, bo mamy daleko.

KG: Okazało się, że ona chodzi na spotkania do Lidki i Radka Kwiatków, czyli do Domu Zmartwychwstania w Zabawie k. Wieliczki. A my mieszkając w Niepołomicach, wiele razy jeździliśmy obok tego domu, zastanawiając się, kto ma takie fajne ogrodzenie. Ostatecznie pojechaliśmy tam. Nie wierzyliśmy w miłość, ani w to, że ktoś może być tak uprzejmy i serdeczny, jak oni. A Lidka i Radek rozłożyli nas na łopatki, przyjęli nas jak rodzinę.

Po spotkaniu uwierzyliście jeszcze w kilka innych rzeczy?

KG: Jezus zaczął uzdrawiać różne chore obszary życia i ratować nasze rozpadające się małżeństwo. Dzięki wspólnocie i ludziom z niej dał nam siłę i pokazał, że możemy być razem. Nawet nasi bliscy nie dawali nam już szans, mówili, że będzie najlepiej, jak się rozstaniemy. My też nie dawaliśmy sobie szans. A Jezus pokazał, że ma inny plan.

RG: Bałem się tego, co będzie, ale widziałem, że ludzie z "Galilei" naprawdę żyją tym, w Kogo wierzą. I to pozwoliło mi podjąć ryzyko, żeby odbudowywać małżeństwo. Karolina postawiła jednak warunek, żebym zrezygnował z pracy, która pochłaniała mnie bez reszty. Sęk w tym, że sama pracy wtedy nie miała.

Rozsądek podpowiadał, żeby się nie zgodzić?

RG: Rodzina postukała się w czoło. A ja poszedłem do szefa z wypowiedzeniem, modląc się o cud, bo mój szef nigdy nikomu nie pozwolił zwolnić się z dnia na dzień. Mówiłem: "Boże, jeśli jesteś, zrób coś". Szef co prawda przekreślił jutrzejszą datę i wpisał "do końca tygodnia", ale się zgodził.

KG: Przez nadmiar obowiązków nie spędzaliśmy razem czasu. Ratując małżeństwo, tak się nie da. Teraz znowu nie mam pracy, ale to też odpowiedź Jezusa... Tam, gdzie pracowałam, był mobbing i działy się rzeczy, z którymi się nie zgadzałam. To powodowało, że nie żyłam wg przykazań. Nie chciałam tak. Jezus zadziałał więc odpowiednio, a że nie wiem kiedy znowu będę mieć zatrudnienie…? Trudno, ufam Mu.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy