Nowy numer 13/2024 Archiwum

Mam naturę uparciucha

O trzech dniach załamania i życiowym optymizmie z Piotrem Sajdakiem, 23-letnim studentem UJ, który w wyniku ataku nożownika stracił rękę, rozmawia Paulina Smoroń.

Był więc taki moment, w którym próbowałeś kogoś obwiniać za to, co się stało?

Nie, nigdy tego nie robiłem. Nie można obwiniać kogoś innego za to, co mi się przytrafiło. Nigdy też nie skierowałem żadnego okrzyku w niebiosa w stylu: „Dlaczego ja? Czemu mi to zrobiłeś?”. To się po prostu stało. Zastanawiałem się nieraz, czy mógłbym coś w tej sytuacji zmienić, ale wiem, że zrobiłbym to samo. Kiedy ktoś zaczepia kobiety w moim towarzystwie, nie mogę nie zareagować. Nie żałuję tego, jak się zachowałem. W takich momentach, jakie przeżyłem - gdy leżałem w szpitalu, wiedząc, że stracę rękę, człowiek szuka czegoś, na czym mu zależy. U mnie była to ogromna chęć do życia. Niesamowicie kocham życie, ono jest naprawdę wspaniałe, więc czemu miałbym się zamykać w pokoju i płakać nad sobą, skoro mogę żyć?

Ostatnio zacząłeś pisać bloga kulinarnego...

Staram się jak najwięcej gotować, bo to moja pasja. Myślę, że to jest moja droga. Kiedy wyszedłem ze szpitala, chciałem jeszcze bardziej rozwijać się w tym kierunku. Zacząłem więc pisać bloga. Chciałem też zobaczyć, czy jestem w stanie gotować w takim samym tempie, jak pozostali ludzie. Marzę też, by spróbować swoich sił w programie MasterChef.

Miewasz chwile zwątpienia, kiedy myślisz, że nic nie ma sensu i że jednak się nie uda?

Zawsze byłem optymistą. Teraz tylko jest mi trochę trudniej, ale to mnie jeszcze bardziej motywuje. Mam po prostu naturę uparciucha. Poza tym codziennie mam takie momenty, w których myślę, że nie dam rady, ale chyba każdy tak ma. Ja codziennie wątpię, czy gotowanie to ta droga, którą mam iść, czy nie byłoby lepiej, gdybym kontynuował studia. Każdy jednak staje przed wyborami i wątpliwości są czymś normalnym.

W drodze do marzeń pomagają Ci ludzie z ekipy „42 do szczęścia”.

Jeszcze w szpitalu nawiązałem współpracę z Fundacją Jaśka Meli „Poza horyzonty”. Stworzyli oni dla mnie konto i na ich stronie można odpisać na mnie swój 1 proc. podatku, bo zbieram pieniądze na protezę, która kosztuje 300 tys. zł. Póki co, mamy ok. 30 tys. Właśnie dzięki nim trafiłem do akcji „42 do szczęścia”.

Na czym to polega?

Jest to inicjatywa ludzi z pasją, którzy postanowili biec w maratonie nie tylko dla samego biegania, ale po to, by zrobić przy okazji coś dobrego. Zbierają wtedy pieniądze dla kogoś, kto utracił jedną z kończyn. Każdy działa tam wedle swoich możliwości, jedni nagłaśniają tę akcję, inni zaś zbierają przedmioty na aukcję. Każdy daje coś od siebie. Kiedy oni dowiedzieli się, że ja też przed wypadkiem biegałem, postanowili mi pomóc. Są to cudowni ludzie, z którymi wspaniale można spędzać czas, a przy tym zawsze są chętni do pomocy. Kiedy tylko ich poznałem, od razu ich pokochałem. Za rok również wezmę udział w tej akcji, ale tym razem już jako wolontariusz. Podczas tegorocznego Cracovia Maraton było nas w sumie 160 osób. Niektórzy z moich znajomych dzięki tej akcji przebiegli swój pierwszy maraton w życiu.

Widziałam też akcję na Facebooku, gdzie Twoi znajomi robią sobie zdjęcia z kartką z napisem: „42 do szczęścia dla Piotra”.

Chodzi głównie o to, żeby rozpromować „42 do szczęścia”. Zaczęło się od tego, że Kasia Krzeszowska - Miss Polski - napisała na kartce ten tekst i zrobiła sobie z nią zdjęcie. Moi znajomi chwycili ten pomysł i się zaczęło. Pierwsi byli mój kuzyn i jego dziewczyna, a potem cała reszta. Ten, kto wstawia zdjęcie, nominuje kolejne osoby, które mają zrobić to samo, a przy okazji każdy z nich wpłaca jakąś symboliczną kwotę na konto akcji. Przez całe życie myślałem, że jestem bardziej osobą nielubianą niż lubianą, o co zresztą nieraz się starałem. Życie pokazało, że jest dokładnie odwrotnie. Zauważyłem, że w takich trudnych chwilach odkrywa się w ludziach wiele dobra i nie spotkałem się z żadnymi przykrymi zachowaniami. Wręcz przeciwnie - przekonałem się, jak potężna może być pozytywna energia ze strony drugiego człowieka. Jestem pełen podziwu dla tych osób i chciałbym wyrazić moją wdzięczność, choć może nie do końca potrafię to pokazać.

Czy mógłbyś zatem pokusić się o stwierdzenie, że tragedia wniosła jednak coś dobrego w Twoje życie?

Oczywiście, każda sytuacja w życiu coś nam daje i coś zabiera. Ja straciłem rękę (tylko rękę!), a zyskałem dziesiątki nowych przyjaciół, ale też wiele nowych możliwości, takich jak szansa na rozwój w kuchni. Zawsze jest jakiś cel i jeśli tylko chcemy, potrafimy go znaleźć.

-----------

Noc z 30 września na 1 października 2014 r. Piotr Sajdak zapamięta na zawsze. Następnego dnia mieszkańcy Krakowa dowiedzieli się z mediów, że 23-letni student socjologii UJ padł ofiarą nożownika. Na moment świat Piotra zawalił się. Na szczęście jednak na swojej drodze ten młody chłopak spotkał osoby, które dzięki swojej pasji starają się mu pomóc. Przyjaciele pobiegli dla niego w tegorocznym Cracovia Maraton. Na tym wydarzeniu akcja pomocy jednak się nie kończy, a pomóc Piotrowi może każdy. By kupić wymarzoną protezę (w efekcie ataku Piotr stracił rękę), wystarczy wejść na stronę: www.42doszczescia.pl.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy