Po 60 latach znany aktor przyjechał do miejsca swego teatralnego debiutu. Wpierw autobusem z lat 50., popularnym niegdyś „ogórkiem”, odbył podróż sentymentalną po okolicach związanych z nowohucką młodością teatralną, a potem przyjechał do Klubu Kuźnia Ośrodka Kultury im. C.K. Norwida na os. Złotego Wieku w Nowej Hucie na spotkanie z licznymi wielbicielami swego talentu.
Towarzyszyły mu m.in. wnuki: Alicja, Aleks i Adrian Pieczkowie.
- Znalazłem się w miejscu, z którego wyszedłem. Wraz z upływem lat miejsca, gdzie człowiek rozpoczynał swój start życiowy, stają mu się coraz bardziej miłe i coraz bardziej pożądane. To swego rodzaju pogoń za młodością. Tu w Nowej Hucie wszystko dla mnie się zaczęło. Był to ciekawy okres w życiu teatru polskiego. Debiutowałem w Teatrze Ludowym 60 lat temu, w 1955 r. W 1956 r. poluzowane zostały gorsety ideologiczne socrealizmu, zelżała cenzura i bardzo ciekawie nam się tu pracowało. Byliśmy wówczas w teatrze młodzi, pełni optymizmu - wspominał 5 czerwca wieczorem 87-letni aktor.
Franciszek Pieczka był aktorem Teatru Ludowego w latach 1955-1963. W latach 1964-1969 występował na deskach Starego Teatru. Opowiadał o tym Dariusz Domański, inicjator i gospodarz spotkania, wytrawny znawca życiorysów aktorów teatru polskiego, autor wielu książek, w tym biografii bohatera wieczoru.
- Zaczynał w Ludowym rolą Bryndasa w „Krakowiakach i góralach” Bogusławskiego. Potem zagrał jeszcze kilkadziesiąt innych ról. Do najwybitniejszych należą rola Lenniego w „Myszach i ludziach” Steinbecka i Horodniczego w „Rewizorze” Gogola - powiedział D. Domański.
Franciszek Pieczka oglądał wraz z uczestnikami spotkania fotografie z jego nowohuckich przedstawień teatralnych.
- W 1955 r. dostałem od Arnolda Szyfmana zaszczytną propozycję wstąpienia do Teatru Polskiego w Warszawie. Równocześnie przyszła propozycja od Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego angażu do nowohuckiego Teatru Ludowego. Wybrałem Nową Hutę. Cały tamtejszy zespół był młody, miał zbliżone poglądy na sztukę aktorską. Z perspektywy czasu oceniam, że była to słuszna decyzja, gdyż dawała młodemu aktorowi, którym wówczas byłem, możliwość jak najczęstszego grania ról, co pozwalało szlifować umiejętności - powiedział aktor.
Ciesze się, że Kraków o mnie pamiętał - powiedział aktor Bogdan Gancarz /Foto Gość - Nie przypuszczałem, że Nowa Huta tak wypięknieje. Przez te kilkadziesiąt lat urosły np. mocno drzewa. Wówczas budynek Teatru Ludowego stal samotny wśród błotnistych bajor, nie było przyzwoitych chodników, musiałem do teatru chodzić w gumiakach - mówił F. Pieczka.
Wspomniał również, że był też świadkiem obrony w 1960 r. krzyża nowohuckiego, znajdującego się niedaleko teatru.
O jubileuszu znakomitego aktora pamiętały władze Krakowa. Wiceprezydent Magdalena Sroka wręczyła artyście odznaczenie „Honoris Gratia”, przyznawane za zasługi dla miasta, zaś Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa, wręczył plakietę pamiątkową.
- Jestem bardzo wdzięczny za te wyróżnienia. Sprawiły mi ogromną radość. Cieszę się, że Kraków o mnie pamiętał, choć minęło już tak wiele lat od czasów, gdy tu mieszkałem w latach 50. i 60. – powiedział aktor.
Artystyczną nagrodą dla aktora był śpiew Małgorzaty Krzysicy, jego znacznie młodszej koleżanki z obecnego zespołu Teatru Ludowego.