Setki osób poszły w niedzielę w Nowohuckiej Drodze Krzyżowej, żeby razem z bp. Grzegorzem Rysiem rozważać tajemnicę męki Jezusa.
Wyruszyli z kościoła pallotynów przy ul. Bulwarowej, by ponad dwie godziny później swoją wędrówkę z konającym Jezusem zakończyć w sanktuarium Krzyża Świętego w Mogile. Właśnie tam - na końcu swojej drogi - przeszli przez Bramę Miłosierdzia, oddając Bogu wszelkie swoje słabości. Prowadził ich w tym bp Ryś. Przez całą drogę uczestnicy Nowohuckiej Drogi Krzyżowej modlili się Psalmem 31, którego fragment sam Jezus wypowiedział na krzyżu.
- Jakie to jest ważne, że już na początku drogi, Jezu, uczysz nas ufności. W takich momentach, kiedy jesteśmy osądzani, potępiani i odrzucani, Ty nas pocieszasz tą wielką prawdą o sprawiedliwości Boga, która zawsze jest po stronie biednego - mówił bp Ryś.
Razem z uczestnikami Drogi Krzyżowej zastanawiał się też, czy Bóg może być tak po ludzku słaby, że trzeba by było wzywać człowieka, żeby Mu pomógł. - Ta słabość, Jezu, jest jeszcze innym imieniem miłości. Ty nigdy nie władasz nad nami przemocą. Stajesz przed nami w słabości, bo szanujesz naszą wolność. Właśnie w tym jesteś miłością, że potrafisz być bezradny, kiedy my się uprzemy w swoich grzechach i w swoich głupich wyborach. Potrafisz czekać i czasami się nie doczekać na człowieka. Potrafisz zmagać się ze swoją miłością do nas, niczego nam nie narzucając. Wyznajemy Cię ciągle wielkim, wszechmocnym i wspaniałym, a Ty wybierasz słabość - słabość hostii, pokorę sakramentów, pokorę grzesznego Kościoła - podkreślił bp Ryś.
Wierni, trzymając w dłoniach zapalone świece, w zadumie przemierzali ulice Nowej Huty, a każdy z nich na swój sposób przeżywał cierpienie Chrystusa. - Stawanie pod krzyżem to nie jest prosta sprawa. To jest wyzwanie i okazja do dawania świadectwa w tym miejscu, gdzie dawniej co miesiąc przechodziła manifestacja protestujących robotników, którzy upominali się o demokrację. Dalej idziemy tym szlakiem, ale niesiemy krzyż, jako sztandar zwycięstwa - tłumaczył o. Wincenty Zakrzewski, kustosz sanktuarium Krzyża Świętego w Mogile.
- To jest ważna dzielnica, która w historii zapamiętała dwa krzyże - pierwszy to relikwia Krzyża Świętego w Mogile, a drugi to ten, którego bronili ludzie. Miało tu być miasto bez Boga, ale ludzie nie poddali się presji komunistycznej władzy - opowiadał ks. Łukasz Gołaś SAC, pallotyn. Podkreślił, że niedzielna Droga Krzyżowa była pięknym świadectwem, zwłaszcza dziś, kiedy tak trudno ludziom przyznać się do Jezusa.
Podobne zdanie mają wierni, którzy tego wieczoru na ulicach Nowej Huty na nowo przeżywali mękę Chrystusa. - Co roku tutaj jestem i przynoszę ze sobą wszystkie troski, bo wierzę Jezusowi, w każdej stacji prosząc o siłę - mówiła Dorota, uczestniczka NDK. - Byłam małą dziewczynką, kiedy razem z mamą stałam pod tamtym krzyżem i kiedy uciekałyśmy, gdy wszystkich atakowano. To jest wielkie zwycięstwo Boga, bo tu miało nie być kościołów. O to toczyła się walka. Miało być miasto bez Boga, a jest przez Niego prowadzone - przekonywała.
- Nie ma siły, która mogłaby pokrzyżować Jego plany - dodała Maria, która w tym nabożeństwie również uczestniczy od samego początku.