Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Nie będzie Bangladeszu

Nowy Targ świętuje w tym roku 670. rocznicę lokacji miasta przez Kazimierza Wielkiego. Przywilej królewski do targowania okazał się wielką szansą. Niestety, może ona zostać zmarnowana w tym szczególnym dla stolicy Podhala czasie.

Pod koniec maja ruszy w Nowym Targu nowa targowica we wschodnim rejonie miasta. Na kilkunastu hektarach na kupców i klientów czeka nowoczesny kompleks z pełnym zapleczem sanitarnym. Nowe obiekty utrzymane są w stylu regionalnym i zostały zbudowane z drewna. Do nowej targowicy została wybudowana również nowa infrastruktura drogowa. Dalsze inwestycje komunikacyjne są planowane w związku z budową wschodniej obwodnicy miasta. Część z nich już istnieje – np. nowy most na Czarnym Dunajcu.

Trzy targowice

Choć prace na nowej targowicy trwają w najlepsze, wcale nie oznacza to, że pojawią się na niej wszyscy kupcy i dojadą wszyscy dotychczasowi albo nowi klienci. Powód? Bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi nowotarski biznesmen Tomasz Żarnecki szykuje w dawnej bazie PKS, którą wykupił, plac targowy. Łatwiej będzie dojechać do niego mieszkańcom wiosek położonych w sąsiedztwie Ludźmierza. Przedsiębiorca nazywa skandalem sytuację, że miasto angażuje się w poparcie nowej targowicy. – Uważam, że kupcy powinni mieć możliwość wyboru, czy chcą zostać w dotychczasowym miejscu, czy przenieść się na nową targowicę, czy też na dawną zajezdnię PKS przy ulicy Ludźmierskiej. Inwestor zabiegałby wówczas o stworzenie dla nich jak najlepszych warunków tak, aby mogli się rozwijać i godnie pracować – mówi. Obecny pseudoplac to od lat bardzo niechlubna wizytówka stolicy Podhala. Widok baraków, samochodów parkujących wzdłuż rzeki, sterta śmieci to obraz miasta, jaki wyłania się w każdy czwartek i sobotę. Zmiany takiej sytuacji chciał jeszcze poprzedni wieloletni burmistrz Marek Fryźlewicz, o czym zresztą przypominają obecni radni (pozostający w opozycji do dawnego włodarza) w specjalnym oświadczeniu rozesłanym do mediów.

Strefa aktywności gospodarczej

Przypomnijmy, że początkowo nowa targowica miała mieścić się na terenie poniżej obszaru lotniska i niedawno wybudowanego cmentarza. Niestety, w proponowanej lokalizacji miasto było właścicielem tylko niewielkiego fragmentu potrzebnego gruntu, a pozostała część była w posiadaniu prywatnych właścicieli. Pomimo licznych starań i wielokrotnych spotkań z właścicielami nie udało się wykupić potrzebnych gruntów, jak też zachęcić do przystąpienia do spółki. W 2012 r. nowotarski magistrat ogłosił konkurs na lokalizację nowej targowicy miejskiej i zaprosił do składania ofert na jej zorganizowanie przez podmioty prywatne. Wspomniany przedsiębiorca (wtedy był już w posiadaniu bazy PKS) nie był tym jednak zainteresowany. Z dwóch ofert, jakie wpłynęły, zdecydowano o wyborze targowicy we wschodnim rejonie miasta. Powstała spółka Nowa Targowica. Cały teren przed rozpoczęciem inwestycji był niezagospodarowany, mocno zdegradowany (stara oczyszczalnia), pozbawiony dojazdu. Nowa targowica powstała także w miejskiej strefie aktywności gospodarczej. Oblicze miasta w tym miejscu zupełnie się zmieniło.

Sieciówki już czyhają

W stolicy Podhala może dojść do bardzo złej sytuacji. Część kupców pozostanie na starym miejscu, inni przejdą na nową targowicę, a jeszcze inni wybiorą handel u nowotarskiego przedsiębiorcy. A co zrobią klienci? „Zaliczenie” wszystkich trzech miejsc i przejechanie z jednego końca miasta na drugi jest wątpliwe, bo już teraz w mieście w czasie jarmarków tworzy się jeden wielki korek. – Przestrzegam także przed tym, że jeśli nie będzie to jedyne i główne miejsce targowania, to na naszym placu handlowym i w budynkach może powstać kolejna galeria i sklepy sieciowe. A my tutaj zainwestowaliśmy wielkie pieniądze, musimy także spłacać kredyty. Sieciówki już czyhają, a my możemy mieć problem – zaznacza Janusz Chowaniec, współwłaściciel spółki Nowa Targowica. Obecny burmistrz Grzegorz Watycha zajmuje twarde stanowisko (poparte przez całą radę miejską) i zdaje sobie sprawę, że miasto zawsze czwartkowymi i sobotnimi jarmarkami stało. – Nie wyobrażam sobie handlu poza nową targowicą, gdzie skala inwestycji jest ogromna. Nie doprowadzimy do tego, że w Nowym Targu będzie kolejny Bangladesz – zapewnia G. Watycha.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy