- Funkcja kata nie powinna być przydzielana lekarzom - mówił w Krakowie prof. Bogdan Chazan.
14 maja spotkał się on z młodzieżą należącą do Ruchu Czystych Serc. Mówił o tematach związanych z bioetyką, takich jak przyczyny i skutki aborcji czy klauzula sumienia.
Zauważył, że dziś każdy szpital położniczo-ginekologiczny w swojej umowie z Narodowym Funduszem Zdrowia musi mieć zapis dotyczący aborcji. - Wygląda na to, że NFZ wciąż dba o to, żeby aborcja była obecna w umowach z wszystkimi szpitalami. Chodzi o to, żeby każdy lekarz miał splamione ręce, bo łatwiej się steruje osobami, które mają nieczyste sumienia - stwierdził.
Przy tej okazji wspomniał o lekarzach z rzeszowskiego szpitala Pro-Familia, którzy odmówili wykonywania aborcji. - Ewangelizacja przynosi efekty, uporczywe odwoływanie się do uczuć i rozumu przyniosło skutek - komentował ich postawę. W nawiązaniu do tej sytuacji odniósł się też do oświadczenia wydanego w piątek przez rzecznika prasowego Ministra Zdrowia, w którym Milena Kruszewska stwierdza, że na klauzulę sumienia mogą powoływać się jedynie poszczególni lekarze, a nie cały szpital.
Na sobotnim spotkaniu wyjaśniał też młodym, na czym polega aborcja oraz co odróżnia ją od antykoncepcji. Podkreślał m.in., że celem aborcji jest zabicie dziecka przed jego narodzeniem. Opowiadał też o sposobach usuwania ciąży, czyli o aborcji chirurgicznej, eugenicznej i farmakologicznej. Mówiąc o ostatniej z nich, stosowanej przez kobiety we wczesnej ciąży, zastanawiał się, dlaczego te matki, które we własnych domach, przyjmując środki farmakologiczne zabijają nienarodzone dzieci, nie są poddawane karze, skoro kobiety, które zabijają dzieci już po ich narodzeniu są karane.
Zatrzymał się też na chwilę na obowiązującej w Polsce ustawie regulującej kwestie aborcji. - To nie jest ustawa antyaborcyjna! Z punktu widzenia dziecka, które ma być zabite, jest ona proaborcyjna, bo wręcz łagodzi przepisy - mówił. Zastanawiał się również, dlaczego tak wielu osobom zależy, aby tę ustawę zmienić. Według niego celem nie jest zakaz aborcji, lecz raczej całkowita ochrona życia. Jest to niezmiernie ważne zwłaszcza, że dziś w Polsce wykonuje się tysiąc aborcji rocznie, co oznacza, że każdego dnia zabija się pięcioro dzieci.
Kiedy w takim razie polskie prawo dopuszcza zastosowanie aborcji? Jak podkreślał prof. Chazan, są trzy takie powody. - Nie ma jednak czegoś takiego, jak wskazanie do zabicia dziecka! Są tylko okoliczności, które sprawią, że lekarz, który tej aborcji dokona, nie będzie ukarany - uczulił. Pierwszą z nich jest ciąża, która stwarza zagrożenie dla życia matki. Kolejną jest przypuszczenie, że dziecko jest chore.
Prof. Chazan próbował też wytłumaczyć, że choroba dziecka nie powinna skłaniać kobiety do wykonania aborcji, zwłaszcza jeśli podejrzewa się, że dziecko urodzi się z zespołem Downa lub z zespołem Turnera. Jak tłumaczył, nie wyczerpują one znamion choroby zagrażającej życiu. - Teraz trwa polowanie na niepełnosprawne dzieci. Na zachodzie kliniki neonatologii są prawie pozamykane, bo nie rodzą dzieci z wadami wrodzonymi. One po prostu są zabijane! - zauważył.
Opowiadał też o matkach, które mimo nieuleczalnych chorób swoich dzieci postanowiły je urodzić. - Kiedy po urodzeniu się takiego dziecka widziałem scenę pożegnania z nim matki, ojca i pozostałych dzieci, zrozumiałem, dlaczego te kobiety się na to zdecydowały - wyznał.
Ostatnim powodem usprawiedliwiającym w świetle prawa dokonanie aborcji jest ciąża, która jest wynikiem czynu zabronionego, np. gwałtu. - Jednak czy do tej tragedii gwałtu trzeba dokładać jeszcze tragedię śmierci dziecka? - pytał prof. Chazan. Przy tej okazji odwołał się do sytuacji, jaka panuje w krajach arabskich, gdzie zabija się niewinne, zgwałcone kobiety za to, że "pozwoliły się wykorzystać". Zauważył jednak, że w Polsce śmiercią karze się równie niewinne dzieci. - Funkcja kata nie powinna być przydzielana lekarzom - podsumował.